W archiwaliach tygodnika "Przekrój" (38/2010) znalazłem poruszającą publikację Małgorzaty Święchowicz
pt. „Skazani za nic”. Tekst o ludziach uwięzionych przez pomyłkę.
„Raz, dwa, trzy, mordercą jesteś ty! - zaczyna autorka. - Bywa, że taka wyliczanka
zastępuje myślenie prokuratury lub sądu. I nawet kiedy zdejmą ci kajdanki, nie
zetrzesz z siebie piętna przestępcy”.
Co roku w polskich sądach zdarza się od 75 do 100 tys. pomyłek orzeczniczych.
Ile dokładnie, nie wiadomo. W statystykach Ministerstwa Sprawiedliwości nie ma
takiej rubryki. Resort zauważa tylko te przypadki, kiedy osobom niesłusznie
zatrzymanym, aresztowanym lub skazanym uda się wywalczyć odszkodowanie
(za zarobki utracone w czasie odsiadki) lub zadośćuczynienie (za cierpienie
moralne). Do służbowych sprawozdań trafiają więc wyłącznie ci, którzy
szczęśliwie dotrwali do uznania roszczeń.
Oficjalnie problemu nie ma. A przynajmniej jest tak niewielki jak liczba
osób, które po długiej gehennie doczekały przyznania rekompensaty. W ostatnich
trzech latach (2007-2009) pieniądze wypłacono 896 osobom. W sumie 19,6 mln
zł.
- W Polsce chętnie zapomina się o domniemaniu
niewinności - twierdzi mecenas Łukasz Chojniak z Katedry Postępowania
Karnego Uniwersytetu Warszawskiego. - Szczególnie umyka to mediom - dodaje.
Szykuje doktorat na temat niesłusznych skazań, bada przypadki
bezpodstawnych aresztów. Od razu rzuciła mu się w oczy
ta łatwość wypuszczania na cały kraj informacji, że „policja
zatrzymała sprawcę”, albo „prokurator przedstawił sprawcy zarzut”.
- Na litość boską! - woła. - Zatrzymanie nie jest dowodem
winy! Zarzut to nie wyrok! Prokurator to nie sędzia! Zresztą
i jeden, i drugi mogą się pomylić.
Wioletta Olszewska z Ministerstwa Sprawiedliwości przypomina,
że sędziowie są niezawiśli, nie podlegają żadnym naciskom i zależnościom.
Po prostu resort - jak gładko wyjaśnia - nie może wkraczać
w tę chronioną sferę.
A co może? Na przykład zabiegać o ”poprawienie
jakości obowiązujących przepisów”, dbać o ”usprawnianie postępowań
sądowych” oraz o to, żeby sędziowie podnosili kwalifikacje.
Mecenas Chojniak na każdej prawniczej konferencji próbuje
forsować pomysł powołania w Polsce komisji do spraw niesłusznych
skazań lub wyposażenia już istniejących instytucji, na przykład urzędu
rzecznika praw obywatelskich, w szersze kompetencje. Nikt nie podejmuje
tematu.
W 2009 roku w aresztach i więzieniach w proteście przeciwko
działaniom prokuratur i sądów okaleczyło się, głodziło lub próbowało
popełnić samobójstwo 60 osób.
- Skazanie naznacza. Ofiary pomyłek sądowych żyją z tym ciężarem
w poczuciu krzywdy i wstydu - zauważa Maria Ejchart, prowadząca
Klinikę Prawa „Niewinność” przy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Zgłaszają
się tam ludzie mający poczucie, że sprawiedliwość nie jest wobec nich
sprawiedliwa.
- Niestety, nie ma prawnych mechanizmów, które całkowicie
wykluczyłyby pomyłki - tłumaczy profesor Marian Filar, karnista
z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Można byłoby
ograniczyć błędy, gdyby wszyscy: policjanci, prokuratorzy, sędziowie dobrze
wykonywali swoją robotę. No i żeby nie mieli pecha. W niektórych
sprawach dochodzi do szczególnego zbiegu okoliczności.
- Mamy dostatecznie rozbudowany system nadzoru i wizytacji - uważa
Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej. - Jeżeli prokuratorowi
zdarzyłoby się „rażąco naruszyć przepisy prawa”, może odpowiedzieć
za to dyscyplinarnie.
A karnie? Martyniuk się dziwi.
- Nie słyszałem o takim przypadku - mówi też prof. Filar.
W ubiegłym roku do sądu dyscyplinarnego wpłynęło
co prawda 36 wniosków dotyczących pociągnięcia prokuratora
do odpowiedzialności karnej, ale w żadnym przypadku nie chodziło
o złe prowadzenie śledztw, lecz głównie o prowadzenie samochodu po
pijanemu.
- Ja jeszcze nie zamknąłem badań - zastrzega
mecenas Chojniak - ale mogę już ostrożnie wnioskować, że najważniejsze
przyczyny sądowych pomyłek to fałszywe zeznania i fałszywe
wyjaśnienia.
W 2001 za kłamstwo trzeba było ukarać 2432 świadków, 6
lat później – niemal dwa razy tyle. A to może być tylko wierzchołek
góry lodowej. Bo który prokurator ma interes w tym,
by oskarżać kogoś, komu wcześniej zaufał? Sam podważałby swoje ustalenia.
Dlaczego ludzie kłamią? Z badań Olgi Kowalskiej
z Wydziału Prawa Uniwersytetu Śląskiego wynika, że fałszywie zeznaje się
ze strachu, dla korzyści, ale też - aż w 13 przypadkach
na 100 - dlatego, że prosi o to ten, który jest
zainteresowany wynikiem sprawy.
Kolejnym kłopotem są kiepscy biegli.
Mecenas Chojniak zalecałby też ostrożność wobec dowodów z okazania (ofiara
staje za lustrem weneckim i spośród osób ustawionych w szeregu
ma wskazać sprawcę). Karniści szacują, że w 4 przypadkach na 10
wzrok ofiary skupia się na niewinnym.
Zreferowałem zaledwie fragmenty publikacji red. Święchowicz. Lektura
tego tekstu zrobiła też wrażenie na znanym satyryku Jacku Fedorowiczu. I wcale
nie było mu do śmiechu. Swymi refleksjami podzielił się w "Gazecie Wyborczej" z
29.09.2010, w felietonie pt. „Zapuszkowane miasto”.
„Po przeczytaniu - napisał Fedorowicz - pierwszą myślą jest:
uciekać natychmiast z tego kraju. Póki jeszcze nikt nas o nic nie oskarżył. Bo
jeżeli komuś nagle się nie spodobamy, komuś wpadnie do głowy nas wykończyć,
albo policji będzie brakowało do statystyki, czy może zwyczajnie przypadek zrządzi,
że się nawiniemy - będzie już za późno. Każde zeznanie ślepego świadka
naocznego, każde oświadczenie notorycznego kłamcy będzie mogło zostać uznane
jako wystarczający dowód, żeby nas zatrzymać, przetrzymać, szantażować w
śledztwie, a potem posadzić.
Opisane w artykule ["Skazani za nic"] przykłady są
niepodważalne, udokumentowane. Wszystkie dotyczą osób, co do których wymiar
sprawiedliwości oficjalnie zmienił zdanie, przyznał się do pomyłki, a nawet
przeprosił. Tyle że przedtem nieodwracalnie zrujnował im życie.
Co roku dochodzi od 75 do 100 tys. tzw. pomyłek sądowych.
Wyobrażacie sobie? Cała ludność sporego miasta za kratkami - przez pomyłkę.
Najmocniej przepraszamy, mieliśmy nagranie monitoringu, na którym widać, że
sprawca napadu jest od pana dwa razy grubszy, o połowę niższy, trzy razy
młodszy i jest kobietą, ale jakoś umknęło to naszej uwadze” - ironizuje
Fedorowicz.
A mnie najbardziej przeraża całkowita bezkarność sprawców ewidentnych pomyłek,
jeśli są to policjanci, prokuratorzy czy sędziowie. Pozostają oni
nietykalni nawet wtedy, gdy zebrane przeciwko nim dowody popełnienia
skandalicznego błędu (równoznacznego z przestępstwem) świadczą o ich –
funkcjonariuszy publicznych - winie.
Horror? Masakra!