środa, 12 marca 2014

Z kim sędziemu fraternizować się (nie) godzi

   Nie widzę niczego niewłaściwego, że prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu - Ewa Barnaszewska spotyka się z prokuratorami również poza siedzibą swego urzędu. Tak działo się np. 5-8.06.2011 w Wojcieszycach, na integracyjnym szkoleniu polskich (dolnośląsko-opolskich) i niemieckich (z okolic Brunszwiku) śledczych i sędziów.

   Nie widzę niczego nagannego, gdy Barnaszewska spotyka się poza miejscem swojej pracy także z adwokatami. Jak to było np. 28.10.2010 w Auli Leopoldina Uniwersytetu Wrocławskiego, na ślubowaniu nowych członków palestry.

   Zakładam bowiem w dobrej wierze, że na tych pozasądowych zbiegowiskach samych swoich Barnaszewska uczciwie trzyma się podziału ról w środowisku prawniczym. W swej bezgranicznej naiwności mniemam, że rozmawia tam z prokuratorami i adwokatami tylko i wyłącznie o wymierzaniu sprawiedliwości na korzyść ofiar przestępstw, nawet jeśli sprawcami krzywd są - zdarza się w najlepszym towarzystwie - nosiciele szwarckiecek z czerwonym, zielonym lub fioletowym podgardlem.

   Uważam natomiast za niedopuszczalne osobiste uczestnictwo Barnaszewskiej w świętowaniu jubileuszu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w jego oddziale we Wrocławiu, 27.10.2009. Przyjęcie przez nią zaproszenia z instytucji, która jest jedną z najczęściej pozywanych do sądów, wygląda co najmniej niemoralnie i stawia pod znakiem zapytania bezstronność tej reprezentantki trzeciej władzy.

   Gwoli historycznej prawdy przypomnę, że zdanie odmienne ma obiektywny jak Kali rzecznik dyscyplinarny dolnośląsko-opolskich sędziów - Marcin Cieślikowski. Wedle tego aparatczyka tzw. wymiaru sprawiedliwości, udział Barnaszewskiej w uroczystościach 75-lecia ZUS "w mojej ocenie nie jest sprzeczny z Zasadami Etyki Zawodowej Sędziów" (cytacik z jego pisma do mnie, datowanego 1.10.2010).

----------

Komunikat
   Pani sędzi Ewie Barnaszewskiej melduję uprzejmie, że 11.03.2014 o godz. 20.19 zatelefonował do mnie anonimowy mężczyzna i wezwał na policję. Po 27 sekundach rozłączył się, nie podając, gdzie konkretnie, kiedy i po co mam się stawić. Jeśli dzwonił na czyjeś zlecenie, to zadanie wykonał, ale na premię nie zasługuje, bo zamiast postraszyć - rozśmieszył mnie swoją debilnością. Jeśli natomiast wykręcił ten numer nie proszony przez nikogo z "wymiaru sprawiedliwości", to wypadałoby ustalić, kto zacz, i uświadomić mu, że źle się bawi.