Rekonstrukcja i kontynuacja bloga założonego 11.11.2007, ocenzurowanego na początku marca 2014 przez anonima z Onetu i szefową Salonu24 - Bognę Janke pod dyktando prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu - sędzi Ewy Barnaszewskiej albo (sprawa jest zagadkowa, stąd ta alternatywa) jakiegoś pożytecznego idioty. Zapraszam też do lektury adamklykow.bloog.pl
wtorek, 31 marca 2015
Jak żyć w prawniczym wariatkowie
Co sądzić o sądach, które w tej samej
sprawie o nadużycie władzy (przekroczenie uprawnień) przez byłego szefa
Centralnego Biura Antykorupcyjnego – Mariusza Kamińskiego orzekają od ściany do
ściany: od uniewinnienia do wyroku najsurowszego z możliwych (trzy lata
więzienia bez zawiasów)? Co sądzić o „wymiarze sprawiedliwości”, który skazuje
ścigającego korupcję funkcjonariusza publicznego na karę wyższą niż złapanych
przezeń łapówkarzy? Co sądzić o prezydencie Bronisławie Komorowskim, który
komentując te kuriozalne skądinąd fakty krzyczy w kierunku niezadowolonych: „Wara
komukolwiek od wtrącania się w to, jak pracują sądy!”. Co sądzić o takim „państwie
prawnym” i czy nie pora umierać, bo w tym prawniczym wariatkowie, zwanym III
RP, nie ma już choćby nadziei na normalność?
poniedziałek, 30 marca 2015
Sąd po stronie lichwiarza. Za grosz empatii
Pani Helena z Rudy Śląskiej po tragicznej
śmierci męża wpadła w kłopoty finansowe, pożyczyła więc 500 złotych w firmie
oferującej tzw. chwilówki. Bo jej dzieci były głodne i nie miała za co kupić
żywności. Z pensji sprzątaczki zwróciła dotychczas prawie 35 tys. zł, a do „oddania”
ma ponad 150 tys. Bo nie spłaciła długu w umówionym terminie jednego miesiąca i
podpisała (bez czytania, jej błąd) dokument, że za każdy dzień zwłoki
wierzycielowi należy się 9 proc. karnych odsetek.
Co na to sąd, zwany skądinąd wymiarem
sprawiedliwości?
Uznał w majestacie prawa, że egzekucja długu
przez komornika odbywa się jak najbardziej zgodnie z przepisami obowiązującymi
w dniu zaciągnięcia pożyczki. Stanął po stronie lichwiarza, który nie dość, że
wmanewrował nieświadomą konsekwencji finansowych kobietę w spiralę dożywotniego
długu, to nie tylko nie chce swej nieszczęsnej klientce podarować choćby grosza
empatii i umorzenia odsetek do spłacenia, lecz na dobitkę znieważa ją od
oszustek.
Tak nasze państwo sprzyja bogatemu, upadla
zaś biednego – jak na kraj dzikiego kapitalizmu (o „takie Polskie” Lech Wałęsa
walczył?) przystało…
sobota, 28 marca 2015
Pieprzę takie państwo prawa!
Kolejny absurd prawny III RP.
Fiskus ukarał bar mleczny Poranek w Słupsku
za to, że tamtejsze kucharki przyprawiały potrawy pieprzem i boczkiem. Bo
zgodnie z obowiązującymi przepisami mogły dodawać tylko sól, cukier i ocet.
Skarbowcy zażądali od właściciela lokalu – spółdzielni „Społem” – zwrotu
prawie 1,1 mln zł (nie licząc odsetek) dotacji z budżetu państwa za lata
2008-2012. Sprawa już trafiła do windykacji, ale na razie w Ministerstwie
Finansów udało się wstrzymać płatność tego długu.
Jeśli kara nie zostanie anulowana, barowi
Poranek grozi upadłość. Pracę straci 130 zatrudnionych tam osób, a konsumenci
będą musieli poszukać droższych jadłodajni.
Nie po raz pierwszy rozmyślam, kto w tym
naszym popieprzonym kraju stanowi i stosuje spieprzone prawo, co rusz pieprząc
życie obywatelom? I dlaczego wśród funkcjonariuszy publicznych, pieprzących o
„przyjaznym państwie”, tylu durniów, którzy powinni być natychmiast wypieprzeni
z decydenckich posad gdzie pieprz rośnie…
czwartek, 26 marca 2015
Odległe (?) skojarzenie
Dziś świat obiegła szokująca
informacja, że sprawcą przedwczorajszej katastrofy niemieckiego samolotu w Alpach, ze
150 ludźmi na pokładzie, był jego drugi pilot. Mnie natychmiast przypomniał się
mój poniższy tekst z „Bloga weredyka” z października 2013.
CZY
LECIAŁ Z NIMI PILOT SAMOBÓJCA?
Obwieszczono dotychczas tyle rzekomo poważnych hipotez i niewątpliwie
wierutnych bredni o wciąż niewyjaśnionych przyczynach katastrofy samolotu pod
Smoleńskiem 10.04.2010, że wypada mi też powtórzyć - głoszoną już tuż
po tym wstrząsającym wypadku - swoją własną „teorię spiskową”. Bez
upierania się przy niej jak przy niepodlegającym weryfikacji dogmacie.
Gdybym był prokuratorem badającym okoliczności tragedii, próbowałbym też
sprawdzić, czy przypadkiem któryś z wojskowych pilotów roztrzaskanego samolotu
był chory na coś śmiertelnego. I czy świadom swojego rychłego
zgonu, postanowił popełnić spektakularne samobójstwo, zabijając przy
okazji prezydenta Polski i 94 inne osoby.
A na razie trwam w przekonaniu, że to raczej sam Lech Kaczyński zgotował sobie
i współtowarzyszom lotu ten los. Najprawdopodobniej bowiem znów, bo nie po
raz pierwszy, naciskał załogę, osobiście lub przez pośredników, na ryzykowne
lądowanie w zaplanowanym przed startem miejscu, mimo fatalnej widoczności.
25.03.2015
piątek, 20 marca 2015
NFZ nie zapłaci, bo jest za tanio!
Od kiedy byłem przez 9 miesięcy, do czasu
korzystnego wyroku sądowego, upadlany przez urzędników wrocławskiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych,
którzy zastosowali przepis promocyjny w celu restrykcyjnym (ukarali mnie za
aktywność zawodową: utrzymywanie się z płacy za legalną pracę zamiast z zasiłku
dla bezrobotnych!) – mniemałem naiwnie, że z równie debilnym przykładem
postępowania aparatczyków naszego „państwa prawnego” wobec obywatela już się
nie spotkam. Jak bardzo się myliłem – świadczy coraz większa kolekcja absurdów
dokumentowanych w moim „Blogu weredyka”.
Dziś na listę ofiar niepełnosprawnych
intelektualnie funkcjonariuszy publicznych, stanowiących i stosujących prawo,
dopisuję 61-letnią Grażynę Wysocką z Konstantynowa Łódzkiego. Cierpi ona na zwyrodnienie
kręgosłupa. Ma wszczepiony stymulator przeciwbólowy. Jej dolegliwości są tak
silne, że bateria aparatu, która teoretycznie powinna pracować przez pięć lat, w
praktyce wyczerpuje się w ciągu półtora roku. Wszczepiony stymulator kosztował
32 tys. zł. Aby wymienić baterię, każdorazowo trzeba pacjentkę – mającą ponadto
arytmię serca i chorującą na nadciśnienie tętnicze – operować, czyli usypiać i
kroić. Obecnie lekarze mogliby jej założyć lepszy stymulator. Taki, którego
baterię doładowuje się jak telefon komórkowy, bezoperacyjnie. Jednak Narodowy
Fundusz Zdrowia nie chce dać pieniędzy na wymianę stymulatora, bo ów
nowocześniejszy jest za tani! Kosztuje ok. 60 tys. zł. A obowiązujące przepisy
stanowią, że NFZ może sfinansować tylko stymulator co najmniej trzykrotnie
droższy od dotychczasowego.
środa, 18 marca 2015
Polscy sędziowie poskarżyli się w Strasburgu i... przegrali
Dobrze im tak – zareagowałem bez
miłosierdzia na publikację GazetyPrawnej.pl z 16.03.2015 pt. „Sędziowie
ostatecznie przegrali walkę o waloryzację pensji”. Niech oni też poczują się pokrzywdzeni
przez tzw. wymiar sprawiedliwości!
Obiektywnie byłbym skłonny przyznać polskim
sędziom rację, że zamrożenie ich wynagrodzeń w 2012 roku było naruszeniem
ustawowych zobowiązań państwa wobec tej grupy zawodowej. Mieli więc podstawy do
poskarżenia się w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu.
Jednak ETPC potraktował naszych sędziów jeszcze
gorzej niż oni swoje ofiary własnego niesprawiedliwego orzecznictwa. Odrzucił
ich skargi bez słowa uzasadnienia i z zaznaczeniem, że decyzja jest nieodwołalna.
Przegranym dostało się dodatkowo w
komentarzach pod tekstem dziennikarskim. Np. internauta o nicku Popisowiec,
zauważając, że zdecydowaną większość orzekających w sądach stanowią kobiety,
wzywa nieelegancko: „Do garów i dzieci rodzić, a nie sutanną zamiatać i dzwonić
łańcuchami jak w kościele”, po czym radzi jeszcze złośliwiej: „Jak za mało to do Biedronki
na kasę, tam też praca siedząca”.
Empatia we wzajemnych relacjach obywateli i sędziów
zdecydowanie nieobecna. Schadenfreude natomiast bywa jak najbardziej.
wtorek, 17 marca 2015
Ruska goń, goń, goń!
W związku ze wzrostem zagrożenia bezpieczeństwa
III RP, spieszę z obywatelską pomocą udoskonalenia naszej doktryny obronnej
przed możliwą agresją „Ruskich”. Proponuję tanią broń odstraszającą, czyli portrety
czołowych POmunistów: Donalda „Pinokia” Tuska, Radka „Jego Fircykowatości”
Sikorskiego i magistra historii Grzegorza Schetyny (tego od wyzwolenia
Auschwitz przez Ukraińców). Rozlokowane wzdłuż granicy z obwodem kaliningradzkim
w charakterze tarcz przeciwrakietowych (jak się nie ma "Patriotów", to się ma polityków) – powinny sprawić, że Władimir Władimirowicz
Putin wreszcie umrze. Ze śmiechu, ale jednak. Wszak liczy się skuteczność
działania.
Ja w każdym razie za prezydenta o
internetowej ksywie „Bredzisław Kompromitowski”, za (p)osłów stanowiących buble
prawne, za sędziów orzekających niezawiśle od litery ustaw i za im podobnych
aparatczyków państwa istniejącego ponoć tylko teoretycznie (copyright
Bartłomiej Sienkiewicz) umierać nie chcę. I obym (obyśmy) nie musiał (nie
musieli).
niedziela, 15 marca 2015
Zusowskie kaleki umysłowe
Debilizmu urzędników wrocławskiego Zakładu
Ubezpieczeń Społecznych doświadczyłem osobiście, gdy bezprawnie – co
poniewczasie stwierdził sąd – zastosowali oni wobec mnie przepis promocyjny w
celu restrykcyjnym. Ukarali w nagrodę (!) za aktywność zawodową. Ci inwalidzi umysłowi
uznali, że skoro nie skorzystałem z możliwości wcześniejszego przejścia na
świadczenie przedemerytalne, to nie należy się mi ono w terminie podstawowym.
Było, minęło…
Teraz dowiedziałem się, że tenże wrocławski
ZUS odmówił przyznania świadczenia przedemerytalnego koleżance mojej siostry. Tym
razem zakwestionował wymaganą ciągłość zatrudnienia. Kobieta ta w okresie
rozliczeniowym faktycznie pracowała w dwóch różnych barach. Urzędnicy nie chcą
jednak uwzględnić faktu, że była ona zatrudniona nieprzerwanie u tego samego
właściciela obu lokali gastronomicznych, co łatwo ustalić na podstawie dokumentacji
sprawy (wystarczyłoby porównać imienne pieczątki).
Bez sądu (czyli bez przynajmniej
kilkumiesięcznej zwłoki w przyznaniu świadczenia przedemerytalnego) się nie
obejdzie. Kolejny dowód, że w naszym „państwie prawnym” o losach obywateli
decydują półgłówki, niezdolne do rozumnego interpretowania przepisów, na które bezmyślnie
się powołują.
sobota, 14 marca 2015
Bo życie to interes
Łukasz K., wiceszef Platformy Obywatelskiej
w Piasecznie, właściciel firmy doradczej, został 10.03.2015 przyłapany przez
agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego na inkasowaniu w luksusowym hotelu Regent
Warsaw jednej z rat (dokładnie 150 tys. zł z żądanych ogółem 600 tys.) łapówki od Moshe T.,
mieszkającego w Polsce prawnika z Izraela, przedsiębiorcy z branży inwestycyjnej.
Tubylczy polityk obiecał żydowskiemu biznesmenowi załatwienie przydziału około 6-hektarowej
działki w Wólce Kozodawskiej pod budowę osiedla mieszkaniowego. Wedle naszego prawa, odpowiedzialność karną powinni
ponieść obaj – zarówno biorący, jak i dający. Tymczasem dwa dni po ich zatrzymaniu,
decyzją sądu tylko idący w zaparte Łukasz K. trafił do aresztu, natomiast ponoć
prawdomówny jak na spowiedzi Moshe T. wyszedł na wolność za kaucją.
Kogo to wstępne rozstrzygnięcie dziwi, ten
pewnie urodzony antysemita. Niech wyluzuje przy piosence „Życie to interes”
(słowa i wykonanie – Andrzej Rosiewicz).
piątek, 13 marca 2015
Ironia losu
Dziennikarz śledczy „Gazety Wrocławskiej”
Marcin Rybak opisał w numerze z 12.03.2015, jak miejscowy Sąd Apelacyjny
doświadczył na sobie sprawiedliwości po polsku.
Został mianowicie potraktowany przez policję
i prokuraturę – że się wyrażę może mocno, ale bez nadmiernego przesadyzmu – z
buta i z butą. Mniej więcej tak, jak na co dzień załatwiani są zwykli obywatele
skarżący się organom ścigania na przestępców.
Dyrekcja Sądu Apelacyjnego doniosła
komu trzeba o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia oszustwa przez wykonawcę
robót budowlano-instalacyjnych w siedzibie tej placówki Temidy. Zawiadomieni
– policja i prokuratura – umorzyli
śledztwo, „niczego dokładnie nie sprawdzając”.
Uzasadnienie postanowienia
napisano tak, że „nic z niego nie można zrozumieć”. A ja byłem dotychczas
przekonany, że prawniczy bełkot nie jest dla środowiska sędziowskiego językiem
obcym!
Szefostwo Sądu Apelacyjnego skorzystało z
procedur i skierowało zażalenie na umorzenie sprawy do Sądu Rejonowego dla
Wrocławia-Krzyków. Ten zaś nakazał prokuraturze „raz jeszcze porządnie zbadać
całą historię”.
Ciekawostka świadcząca, w jakim kuriozalnym „państwie
prawnym” żyjemy.
czwartek, 12 marca 2015
Co buduje szacunek dla władzy sądowniczej
Wedle relacji „Gazety Wrocławskiej” z
oficjalnego otwarcia 9.03.2015 nowej siedziby Sądu Rejonowego dla
Wrocławia-Fabrycznej przy ul. Świebodzkiej, na tym uroczystym zbiegowisku z
udziałem ministra Cezarego Grabarczyka, prezesa tutejszego Sądu Apelacyjnego Andrzeja
Niedużaka i prezes Sądu Okręgowego Ewy Barnaszewskiej, najważniejszym omawianym
problemem był brak odpowiednich parkingów przed miejscowymi przybytkami Temidy.
Zupełnie jakby gość z rządu był znów (jak w latach 2007-2011) szefem resortu
infrastruktury, a nie (już od blisko półrocza) sprawiedliwości.
Pozwolę sobie zanieczyścić podniosłą atmosferę
zwróceniem uwagi ministrowi Grabarczykowi, że we Wrocławiu znacznie poważniejszym
problemem jest przyzwalanie prezesów Niedużaka i Barnaszewską na
orzekanie przez nadzorowanych sędziów niezawiśle od litery ustaw. Tak
działo się choćby w sprawie moich roszczeń finansowych za bezprawne (fakt bezsporny)
decyzje Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Poważniejszym problemem jest też orzekanie
tutejszych sędziów z obrazą elementarnej sprawiedliwości. Tak dzieje się np. w
świeżutkiej sprawie mojej znajomej, której w związku z przejściem przez nią z
emerytury wcześniejszej na normalną odmówiono skorzystania z prawa nabytego,
ponieważ w czasie, w którym mogła sobie załatwić korzystniejszy przelicznik na
podstawie obowiązujących wtedy przepisów, zamiast niezwłocznie złożyć stosowny wniosek w ZUS-ie,
walczyła z zagrażającą jej życiu (jest na to dokumentacja lekarska) chorobą.
Przy okazji dowiedziałem się, że wkrótce
przy ul. Zielińskiego powstanie nowy gmach Sądu Apelacyjnego.
Pomyślałem w tym momencie, że wartałoby też
zbudować specjalny zakład karny (coby się wszyscy pomieścili) dla sędziów, prokuratorów i innych funkcjonariuszy
publicznych przekraczających swoje uprawnienia. Na razie w III RP robią to całkowicie
bezkarnie, ale prędzej czy poźniej mogą zostać rozliczeni, jak obecnie ci na
Ukrainie, gdzie taka czystka trwa.
Jeszcze coś do śmiechu, czyli fragment przemówienia
ministra Grabarczyka (cytuję za „Gazetą
Wyborczą”): – Nowa siedziba jest niezwykle ważna. Obywatel, który przychodzi do
sądu, buduje swoją opinię o państwie. Wchodząc do takiego budynku, jak ten,
będzie nabierał do władzy sądowniczej szacunku”.
Szacunku do władzy sądowniczej to ja
nabieram nie na podstawie wyglądu jej miejsc pracy, lecz jakości orzecznictwa.
Jakie ono jest, każdy pokrzywdzony przez tzw. wymiar sprawiedliwości wie.
wtorek, 10 marca 2015
Plaster? Smoczek!
Numerem 1 na polskiej liście przebojów audio
jest od wczoraj – 9.03.2015 – nagrana potajemnie i odtwarzana wszędzie „rozmowa”
nauczycielki szkoły podstawowej w Szczodrem pod Wrocławiem z sześciolatkami z
zerówki. „Pani profesor” wrzeszczy na uczniów niczym – tak mi się skojarzyło –
sprawiedliwa inaczej sędzia Anna Cieślińska na mnie. Ja jakoś to zniosłem.
Dzieci udało się skutecznie zastraszyć.
Na upublicznionym nagraniu słychać, jak
nauczycielka dyscyplinuje swoich uczniów. Wyrywających się do odpowiedzi na jej
pytania przed udzieleniem im głosu wyzywa od gówniarzy, smarkaczy i siusiumajtek,
a „recydywistom” zalepia za karę buzię taśmą klejącą! Sprawa nie tylko dla
kuratorium. Dla psychiatry i prokuratora też.
No dobrze, ale jak nazbyt gadatliwego ucznia
uciszyć bez zagrożenia paragrafem za obelgi i przemoc? Zażartować i np. dać mu
do buzi smoczek! Aby go – na wesoło – zawstydzić. I żeby zrozumiał, że czas
dorośleć.
poniedziałek, 9 marca 2015
Prawie herezja? Prawda o prawie!
Wśród prezydentów państw nasz Bronisław
Komorowski jest niewątpliwie jednym z najpoważniejszych kandydatów do tytułu
mistrza świata w popełnianiu gaf. Internetowi antyfani nazywają go Bredzisławem
Kompromitowskim, a na liście jego wpadek umieszczają nawet… pięcioro dzieci
(trzy córki, dwóch synów).
Przynajmniej raz byłem jednak gotów osobiście
bronić Komorowskiego przed atakiem. Krytycy mieli mu za złe słowa: „Żyjemy w
świecie zróżnicowanym i nie ma jednego prawa bożego”, wypowiedziane 1.06.2013 w
Gnieźnie na spotkaniu z uczestnikami katolickiego Instytutu Tertio Millennio. Może
rzeczywiście nie było to najwłaściwsze forum do wyrażania takiego „heretyckiego”
– jak uważają wierzący – poglądu. Czy jednak można uznać za wtopę głoszenie –
gdziekolwiek – oczywistej prawdy, choćby trąciła ona relatywizmem moralnym?
sobota, 7 marca 2015
Prezydenckie typy na "tak" i "nie"
Czy wiecie, że na 7.03.2015 jest już
(lista jeszcze przez 9 dni otwarta) 18 „kandydatów na kandydata”, ofiarnie gotowych
dać się 10 maja wybrać na prezydenta RP? W kolejności alfabetycznej są to:
Grzegorz Braun, Andrzej Duda, Anna Grodzka, Adam Jarubas, Bronisław Komorowski,
Włodzimierz Julian Korab-Karpowicz, Janusz Korwin-Mikke, Marian Kowalski, Paweł
Kukiz, Dariusz Łaska, Zenon Nowak, Wanda Nowicka, Magdalena Ogórek, Janusz
Palikot, Iwona Piątek, Adam Słomka, Paweł Tanajno i Jacek Wilk.
Gdyby jakimś cudem większości z nich udało
się zebrać do 26 marca 100 tysięcy podpisów osób popierających, na kogo zagłosowałbym?
Jeśliby prawo ode mnie tego wymagało – na Kukiza. Ale skoro to tylko tzw.
obowiązek obywatelski – na nikogo. Nawet dla jaj.
Pofatygowałbym się do urny – z kartką, nie
z prochami – tylko wówczas, gdybym mógł podsumować kogoś „plusem ujemnym”
(copyrigth Lech Wałęsa). Moim niekwestionowanym antykandydatem jest Palikot. Do
dziś nie mogę pojąć, która z jego politycznych i światopoglądowych twarzy – prawicowa czy lewicowa, prokościelna czy antyklerykalna – jest prawdziwa. Może ta, która zasługuje na domalowanie mu
(widziałem coś takiego na mieście) do główki na plakacie wyborczym dymka z
napisem: „Jestem kawał chuja”? Za dużo sobie pozwalam? Wobec żadnego innego z
wyliczonej osiemnastki nawet nie śmiałbym, lecz w przypadku nieprzebierającego w
słowach biznesmena z Biłgoraja ze sztucznym penisem – w ręku, nie w majtkach –
robię wyjątek.
czwartek, 5 marca 2015
Przejdź ze sobą na ty
Na prośbę Ani Kowalskiej (imię i nazwisko
fikcyjne, na użytek tego tekstu), jednej z moich „dawnych dziewczyn” (pożyczka
z hiciora Macieja Maleńczuka) – pomogłem jej w dopieszczeniu odwołania od niesprawiedliwego
(również moim zdaniem) orzeczenia sądu w sprawie cywilnej przeciwko Zakładowi
Ubezpieczeń Społecznych.
Studiując projekt apelacji, pochwaliłem
autorkę za udane naśladownictwo prawniczego bełkotu, charakterystycznego w
kontaktach sędziów (prokuratorów, adwokatów i radców też) z obywatelami ze
świata ludzi normalnych.
– Oni [czyli adresaci] to zrozumieją na
pewno – zawyrokowałem.
Z rosnącym rozbawieniem zauważyłem, że Ania Kowalska
pisze w apelacji nie „ja”, lecz „Anna Kowalska”, „wnioskodawczyni”, „ona” to, „ona”
tamto. Do kompletu zabrakło bodaj tylko „powódki”.
– Aniu, bardzo cię proszę, przejdź ze sobą
na ty! – zareagowałem.
Ona na to, że chciała konsekwentnie wysławiać
się jak prawnicy, ale przyznaje mi rację i obiecuje poprawę. Nie tyle siebie samej, ile narracji z trzecio- na pierwszoosobową.
Jeszcze ciekawostka. Spotkaliśmy się w
lokalu gastronomicznym, gdzie Ania zafundowała mi (kategorycznie odmówiła sfinansowania
przeze mnie) coś słodkiego. Przy płaceniu skonstatowałem, że ten gest kosztował
ją niemal całą, 29-złotową netto, miesięczną podwyżkę waloryzowanej właśnie w
marcu emerytury.
środa, 4 marca 2015
Bohater i bandyta w jednym
Otrzymałem datowanego 3.03.2015 mejla od
członka honorowego (podpisał się imieniem i nazwiskiem) Stowarzyszenia
Kombatantów Oddziałów Leśnych RP (jest taka organizacja z siedzibą w Poznaniu).
Autor informuje mnie, że poprzedniego dnia zawiadomił prokuraturę i Instytut
Pamięci Narodowej o możliwości popełnienia przestępstwa przez „człowieka, który
publikuje dziesiątki wulgarnych, obraźliwych i kłamliwych komentarzy pod
adresem Żołnierzy Wyklętych”, przekraczając „dozwoloną przez Konstytucję swobodę
wypowiedzi”.
Np. 1.03.2015, akurat w Narodowym Dniu Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, ów „RobSentex_” napisał m.in.: "Śmierć i hańba zwyrodniałym ludobójcom bandziorom wyklętym!". I pytał, czy składanie im hołdu w III RP to taka „kibolska narodowo-prawacka tradycja”.
Doniesienie dotyczy internauty o nicku „RobSentex_”
i zamieszczanych przez niego tekstów na portalu Epoznan.pl. „Najpierw – tłumaczy
działacz SKOL RP – usiłowałem prostować jego wypowiedzi pisząc, że jak nie
zaprzestanie swojej działalności zostanie ta sprawa zgłoszona dalej. Niestety,
zostałem brutalnie zaatakowany (nie tylko ja) kolejnym stosem epitetów”.
Np. 1.03.2015, akurat w Narodowym Dniu Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, ów „RobSentex_” napisał m.in.: "Śmierć i hańba zwyrodniałym ludobójcom bandziorom wyklętym!". I pytał, czy składanie im hołdu w III RP to taka „kibolska narodowo-prawacka tradycja”.
Autor mejla do mnie, oburzony komentarzami „RobSentexa_”, podkreśla, że występuje w
obronie czci bohaterów – prawdziwych „Żołnierzy Wyklętych”, których „walka o
niepodległość Polski została wyczerpująco udokumentowana”. Przyznaje zarazem, „że
i owszem, historia zna też różne zdarzenia niekoniecznie pozytywne”, ale „głównie
dotyczyło to osób, które podszywały się pod partyzantów, bądź liczne grupy
pozorowane UB/KBW”.
Nie mnie rozstrzygać spór. Pozwolę sobie
tylko nawiązać do współczesności i zwrócić uwagę na krańcowo różne etykietowanie
tych samych ludzi, uczestniczących w walkach żołnierzy ukraińskich z prorosyjskimi
separatystami. „Bohaterowie” dla jednej ze stron konfliktu są „bandytami” dla
drugiej – i na odwyrtkę. Nihil novi…
Nie trzeba pieniędzy z budżetu, wystarczy wola polityczna
– Są w Polsce ważniejsze problemy niż funkcjonowanie
sądów i prokuratur, np. wydłużony wiek emerytalny czy niewydolność służby
zdrowia – zauważył znajomy po lekturze mojego poprzedniego tekstu „Debilni nie
marnują czasu na czytanie”.
– Masz rację, ale zwróć uwagę na istotną
różnicę – ripostowałem. – Na emerytury czy służbę zdrowia potrzeba forsy z
budżetu państwa, której brakuje. Natomiast na zrobienie porządku w sądach i
prokuraturach wystarczyłaby wola polityczna decydentów. Nie ma tu bariery
finansowej. Jest zwlekanie z konieczną reformą systemu przestrzegania i stosowania
prawa przez wszystkich funkcjonariuszy publicznych (nie tylko prokuratorów i
sędziów) do czasu, aż zostanie ona wymuszona siłą wkurwionego ludu.
– Nie strasz, nie strasz, bo się… –
zadowcipkował rozmówca.
– Ja tylko wyrażam pewność, że cały ten
antyobywatelski obecnie układ prokuratorsko-sędziowsko-urzędniczy zostanie zmieniony,
jeśli nie teraz po dobroci, to wkrótce rewolucyjnie. Zakład?
wtorek, 3 marca 2015
Debilni nie marnują czasu na czytanie
Mam świadomość, że Czytelnicy mojego bloga,
zróżnicowani politycznie od lewa do prawa, mogą solidarnie odczuwać dyskomfort,
że mam ich – jako wyborców – za ludzi debilnych. Uprzejmie więc podkreślam, że
nie wszystkich.
Debilna większość Polaków nie czyta nie
tylko mojego bloga. Niczego innego też. No, może poza programem telewizyjnym i
gazetkami reklamowymi. To oni jednak de facto decydują, komu elektorat daje
władzę nad całym społeczeństwem. Bo w demokracji głosy dwóch meneli spod budki
z piwem są cenniejsze od pojedynczego głosu uczonego. Wygrywa prosta(cka)
arytmetyka.
Gdybyśmy byli narodem mądrzejszym, już dawno
jego przedstawiciele w parlamencie i rządzie zrobiliby porządek np. z
niesamowicie zdeprawowanymi sędziami i prokuratorami. Póki co, nie widać i nie
słychać masowych działań (anonimowe zazwyczaj protesty w internecie sprawy nie
załatwią) przeciwko ewidentnie przestępczej i wciąż bezkarnej samowolce tych
funkcjonariuszy publicznych.
Debilni, róbcie tak dalej, nadal wybierajcie
władzę polityczną, która przyzwala na degenerowanie się prokuratury i
sądownictwa w naszym teoretycznym „państwie prawnym”, a prędzej czy później wy
też będziecie mieć coraz większą szansę zostać ofiarami „sprawiedliwości”
stanowionej w imieniu III RP przez bezprawników.
poniedziałek, 2 marca 2015
Dowodzik proszę
Dla dobra – a jakżeby inaczej – wyborców III
RP (czytaj: debilnej większości zwanej „zbiorową mądrością narodu”), tubylcza ćwierćinteligentna władza ustawodawcza
(znaczy: parlamentarzyści z [p]osłami na czele) postanowiła od 1.03.2015
uszczęśliwiać wszystkich bez wyjątku nowym dowodem osobistym bez adresu
zamieszkania ich właściciela.
Ułatwi
to nam życie? Jak je znam z urzędniczego realu – uprzykrzy! Perspektywa
rzadszej wymiany dowodu przy każdej zmianie adresu ma się nijak wobec łatwego
do przewidzenia wzrostu zapotrzebowania na zaświadczenia (obecnie 17 złotych
opłaty skarbowej za pojedynczy kwit) z biur meldunkowych. Stracimy więcej czasu
i pieniędzy na załatwianie potwierdzeń, gdzie mieszkamy, niźli od wczoraj zyskaliśmy,
pozbawieni tej informacji na podstawowym dokumencie tożsamości. A o ilu możliwościach
dodatkowych oszustw już wkrótce się dowiemy… Będzie co oglądać, słuchać i
czytać w przekaziorach.
Tak w ogóle to po cholerę nam obowiązkowe dowody
osobiste, których nie ma np. w USA? W przedwojennej Polsce wydawano je na
życzenie, przymusowo zostały wprowadzone przez hitlerowskiego okupanta!
PS. Od zawsze i nadal dziwi mnie brak w
dowodach osobistych – skoro już być muszą – adnotacji o grupie krwi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)