środa, 23 marca 2016

Ale szambo!

   „Nowe kierownictwo Biura Ochrony Rządu przyszło do stajni Augiasza i tę stajnię Augiasza czyści” – obwieścił dziś w „Kontrwywiadzie RMF FM” minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak.

   Heraklesom z Prawa i Sprawiedliwości uprzejmie przypominam, że z punktu widzenia nie władzy, lecz zwykłych obywateli, w III RP miejscami jeszcze bardziej zaszambionymi i wymagającymi niezwłocznego odsyfienia, są prokuratura i sądownictwo.

wtorek, 22 marca 2016

Biernat - zamiatacz

   Zamiatał pod dywan przestępstwa funkcjonariuszy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wobec mnie (stwierdzone jednoznacznie przez sądy w procesach cywilnych z mojego powództwa!), teraz będzie ustalał prawdę o okolicznościach śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 innych ofiar tragedii z 10.04.2010.

   W powołanym 21.03.2016, przez ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę, nowym 8-osobowym zespole prokuratorów do śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, znalazł się Bartosz Biernat z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Poznałem tego człowieka przed 9 laty (za poprzednich rządów Prawa i Sprawiedliwości) i mam o nim nie najlepsze zdanie.

   Dlaczego – niech zaświadczy poniższy tekst z mojego „Bloga weredyka” z października 2011. Cytuję w całości bez żadnych poprawek.

KOMPROMITACJE AWANSUJĄCEGO PROKURATORA BIERNATA

   Emilian Stańczyszyn, rocznik 1963, był onegdaj wschodzącą gwiazdą Unii Wolności. Znaliśmy się, jak dziennikarz piszący o polityce z osobą ją uprawiającą i coś w niej znaczącą. Dobrą markę wyrobił sobie jako burmistrz Polkowic. Od grudnia 2001 do stycznia 2003 był marszałkiem województwa dolnośląskiego i wydawało się, że nie jest to szczyt jego kariery.

  Szczęśliwa passa Stańczyszyna, samorządowca ponadprzeciętnie sympatycznego w kontaktach osobistych, skończyła się nagle w 2005, gdy został oskarżony o przestępstwa korupcyjne. Przesiedział w areszcie trzy miesiące, wyszedł na wolność po wpłaceniu 100 tys. zł kaucji.

  Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu postawiła mu 15 zarzutów, z których niemal wszystkie dotyczyły przyjmowania korzyści majątkowych w łącznej wysokości ponad 1,1 mln zł. W zamian za łapówki przedsiębiorcy mieli wygrywać przetargi na gminne inwestycje.

  Proces przeciwko nieprzyznającemu się do winy Stańczyszynowi trwał od 2008. W mowie końcowej prokurator Bartosz Biernat zażądał 7 lat więzienia i 150 tys. zł grzywny oraz zakazu zajmowania stanowisk w administracji samorządowej i państwowej przez 5 lat.


  24.10.2011 Sąd Okręgowy w Legnicy oczyścił Stańczyszyna niemal w całości, uniewinniając go z 14 zarzutów. Uzasadnienie wyroku przez przewodniczącego składu orzekającego – był nim sędzia Witold Wojtyło – brzmiało momentami jak akt oskarżenia wobec śledczych, z Biernatem na czele.

   Jedyny konkretny dowód, jakoby Stańczyszyn miał brać łapówki, stanowiły zeznania współoskarżonego, prezesa Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Polkowicach – Wacława K., składane przez niego w specyficznej sytuacji procesowej. Broniąc się twierdził, że to wprawdzie on sam negocjował z inwestorami stawki łapówek i przyjmował je, jednak te lewe pieniądze nie zatrzymywał dla siebie, lecz przekazywał burmistrzowi.

  Wacław K. został skazany na 3,5 roku więzienia w zawieszeniu. Mimo że dla niego prokuratur Biernat domagał się zaledwie 2 lat.

  Z aktu oskarżenia przeciwko Stańczyszynowi ostał się jeden zarzut – nie korupcji, lecz przekroczenia uprawnień służbowych. Polecił bowiem podwładnej księgowej, by wstrzymała na pewien czas płatności za usługi, wykonane dla gminy przez firmę Michała R., który również budował mu dom i w związku z tym faktem doszło między nimi do sporu o rachunek za piec centralnego ogrzewania. Sąd uznał tu winę eksburmistrza. Biorąc jednak pod uwagę jego nieposzlakowaną opinię, warunkowo umorzył postępowanie w sprawie nadużycia władzy w celu prywatnym (nakazał tylko wpłacić 2 tys. zł na cel charytatywny).

  Bartosz Biernat to ten sam prokurator, który w 2007 pracował w Prokuraturze Rejonowej dla Wrocławia-Fabrycznej i umorzył wtedy śledztwo w sprawie z mojego doniesienia o popełnieniu przestępstwa przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Stwierdził, że ich nielegalne decyzje nie zawierały „znamion czynu zabronionego”. Chociaż wcześniej sąd pracy, a później dwa inne sądy w postępowaniu cywilnym stwierdziły jednoznacznie, że ZUS zastosował przepis promocyjny (mający premiować moją aktywność zawodową) w celu restrykcyjnym (blokując mi wypłatę należnego świadczenia przedemerytalnego przez ponad 9 miesięcy) całkowicie bezprawnie. Nieudolny śledczy nie tylko nie poniósł żadnej kary, lecz jeszcze awansował do Prokuratury Okręgowej i zabrał się m.in. za represjonowanie Stańczyszyna.

______________________________

  Dodam jeszcze, że Bartosz Biernat umorzył śledztwo w sprawie popełnienia przez funkcjonariuszy ZUS: Aleksandrę Wiktorow, Wandę Pretkiel, Antoniego Malakę, Annę Kapucińską i Danutę Marciniszyn przestępstwa z art. 231 par. 1 Kodeksu karnego (nadużycie władzy, przekroczenie uprawnień) dwukrotnie, postanowieniami z 25.06.2007 i 29.11.2007. Stwierdził, że szykanowanie mnie na podstawie promocyjnego art. 2 ust. 5 pkt 2 ustawy o świadczeniach przedemerytalnych nie zawiera znamion czynu zabronionego.

   Z kolei Miłosz Chwalibóg, asesor Wydziału Karnego Sądu Rejonowego dla Wrocławia Fabrycznej, postanowieniem z 28.02.2008 nie uwzględnił mojego zażalenia z 16.12.2007 i utrzymał w mocy zaskarżoną przez mnie decyzję prokuratora Biernata z 29.11.2007. W uzasadnieniu stwierdził, że co prawda urzędnicy ZUS popełnili błąd odmawiając mi przyznania świadczenia przedemerytalnego już od 26.09.2006 (zrobili to dopiero 9 miesięcy później), ale nie dopuścili się swym postępowaniem przestępstwa przekroczenia uprawnień. Nie mogą więc ponosić odpowiedzialności karnej, lecz co najwyżej odpowiedzialność służbową lub dyscyplinarną. Ja natomiast mogę dochodzić swoich roszczeń w procesie cywilnym.