sobota, 29 marca 2014

Haniebny wyrok sędziowskiego "prokuratora"

   Instytut Pamięci Narodowej wzbogacił swą systematycznie uzupełnianą stronę internetową http://www.13grudnia81.pl/sip/ o dowód skazania w stanie wojennym działacza "Solidarności" przez Marcina Cieślikowskiego. Dziś jest on sędzią Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu i rzecznikiem dyscyplinarnym dolnośląsko-opolskich sędziów (krótko pełnił nawet obowiązki krajowego rzecznika dyscyplinarnego).

   W zasobach archiwalnych IPN znaleziono ocalone od zniszczenia akta rewizyjne Izby Karnej Sądu Najwyższego w sprawie przeciwko Sylweriuszowi Markowi Kondrackiemu. Cóż on takiego zbroił?

   Wedle prokuratora Edwarda Antoszewskiego z Prokuratury Rejonowej w Jeleniej Górze, oskarżony Kondracki, syn Zygmunta, urodzony 20.06.1948, "będąc członkiem zawieszonego (...) Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność" nie odstąpił od udziału w działalności związkowej, propagując działalność  tego związku poprzez sporządzenie i umieszczenie na autobusie plakatów ze znakiem „Solidarność”, symbolem Polski Walczącej oraz siedmioma krzyżami".

  Tę "zbrodnię", ściganą na podstawie  art. 46 ust. 1 dekretu z 12.12.1981 o stanie wojennym, rozpatrzyli 8.01.1982 trzej sędziowie Sądu Wojewódzkiego w Jeleniej Górze: Marcin Cieślikowski, Franciszek Hiernik (przewodniczący składu) i Eugeniusz Pawlak. Jeszcze tego samego dnia sporządzili wyrok, skazując związkowca, uznanego za winnego popełnienia przestępstwa, na półtora roku więzienia i zapłacenie 3 tys. zł na rzecz Skarbu Państwa, a także obciążając nieszczęśnika kosztami postępowania.

   Rewizje: prokuratora (o wymierzenie Kondrackiemu surowszej kary) i obrońcy (o warunkowe zawieszenie jej wykonania lub obniżenie) rozpoznawał w okresie od 2.02.1982 do 14.04.1982 Sąd Najwyższy w składzie: R. Bodecki (przewodniczący), T. Rybicki i W. Sutkowski (brak w dokumentacji pełnych imion). Oprócz prokuratora Antoszewskiego z Jeleniej Góry, oskarżał Z. Śliwiński z Prokuratury Generalnej.

   SN utrzymał zaskarżony wyrok w mocy,  zobowiązując zarazem Kondrackiego do zapłacenia dodatkowo 6 tys. zł.