Rekonstrukcja i kontynuacja bloga założonego 11.11.2007, ocenzurowanego na początku marca 2014 przez anonima z Onetu i szefową Salonu24 - Bognę Janke pod dyktando prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu - sędzi Ewy Barnaszewskiej albo (sprawa jest zagadkowa, stąd ta alternatywa) jakiegoś pożytecznego idioty. Zapraszam też do lektury adamklykow.bloog.pl
wtorek, 28 lipca 2015
Muchy wyznanie wiary
"Nie
obawiam się, bo wierzę w polski wymiar sprawiedliwości". To słowa Joanny
Muchy - rzeczniczki kampanii Platformy Obywatelskiej przed wyborami
parlamentarnymi 25.10.2015, wyrażone po zapowiedzi pozwania tej posłanki i
ministra finansów Mateusza Szczurka do sądu za jakoby nieprawdziwe informacje o
zadłużonych spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych. Gdybym był
politykiem partii rządzącej, też nie obawiałbym się wyroków rzekomo
niezawisłych (ha, ha, ha! cha, cha cha!) sędziów. Jednak po całkiem
prawdopodobnym powrocie do władzy Prawa i Sprawiedliwości, ich tzw. linia orzecznicza
może się zmienić jak chorągiewka na wietrze albo barwa kameleona...
wtorek, 21 lipca 2015
Testuję wiarygodność potencjalnego ministra sprawiedliwości
Najpoważniejszym kandydatem na ministra
sprawiedliwości w prawdopodobnym rządzie PiS po wyborach parlamentarnych 25.10.2015
jest Janusz Wojciechowski. Przed kilkoma dniami w wywiadzie dla „Gazety
Wyborczej”, ten obecny poseł do Parlamentu Europejskiego powiedział m.in.:
Kasacja [ministra sprawiedliwości] jest bardzo wąska. Można powołać się tylko na bardzo rażące naruszenia prawa. Proponowana przez nas apelacja nadzwyczajna ma mieć szerszy zakres. Minister sprawiedliwości będzie mógł zaskarżyć merytorycznie każdy prawomocny wyrok, jeżeli widzi w nim krzywdę”.
Podkreślam, że teraz już nie chcę żadnych pieniędzy, z których zostałem okradziony przez sędziów. Chcę tylko stwierdzenia popełnienia przez nich przestępstwa przekroczenia uprawnień.
„Wymiar sprawiedliwości znalazł się poza
wszelką kontrolą społeczną. To jest wielka władza – większa niż władza
polityczna, bo to władza nad losami ludzi. I ta władza dzisiaj sama się
wybiera, sama się kontroluje. Społeczeństwo nie ma wpływu na to, kto będzie
sędzią czy prokuratorem.
Minister sprawiedliwości jest ministrem bezradności.
Gdy się do niego pisze skargi czy nawet interwencje poselskie, w odpowiedzi
otrzymujemy instrukcję dotyczącą tego, czego minister nie może zrobić wobec
sądów. No nic nie może. Bo sąd jest niezawisły i niezależny.
Kasacja [ministra sprawiedliwości] jest bardzo wąska. Można powołać się tylko na bardzo rażące naruszenia prawa. Proponowana przez nas apelacja nadzwyczajna ma mieć szerszy zakres. Minister sprawiedliwości będzie mógł zaskarżyć merytorycznie każdy prawomocny wyrok, jeżeli widzi w nim krzywdę”.
Dobrze europoseł Wojciechowski mówi, ale… to
tylko słowa. Wynika z nich wszakże, iż nawet przy obecnych przepisach
ustawowych, mógłby on – po awansie na ministra – rozważyć moją sprawę, wyjątkowo
prostą i zarazem jednoznaczną interpretacyjnie. Kwadransik studiowania jej
powinien wystarczyć, by zauważyć właśnie rażące naruszenie litery prawa.
Podkreślam, że teraz już nie chcę żadnych pieniędzy, z których zostałem okradziony przez sędziów. Chcę tylko stwierdzenia popełnienia przez nich przestępstwa przekroczenia uprawnień.
O czym informując Pana Wojciechowskiego – załączam w korespondencji do niego jedną z moich blogowych publikacji, która zawiera w skrócie fakty orzeczniczej samowolki wymienionych z
imienia i nazwiska funkcjonariuszy tzw. wymiaru sprawiedliwości. Pozostaję teraz z
nadzieją na jakikolwiek odzew…
SĄDOWA
PIRAMIDA BEZKARNYCH BEZPRAWNIKÓW
Konstytucja RP, art. 178 ust. 1:
"Sędziowie w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko
Konstytucji oraz ustawom".
Ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, art. 2:
"Ilekroć w ustawie jest mowa o (…) bezrobotnym - oznacza to osobę
(…) niezatrudnioną i niewykonującą innej pracy zarobkowej".
Ustawa o świadczeniach przedemerytalnych, art. 2:
"Świadczenie przedemerytalne przysługuje osobie (…) po upływie co
najmniej 6 miesięcy pobierania zasiłku dla bezrobotnych (…) jeżeli osoba ta
spełnia łącznie następujące warunki: 1) nadal jest zarejestrowana jako
bezrobotna".
Kodeks karny, art. 231 par. 1:
"Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia
lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub
prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
Fundamentalna paremia prawnicza:
"Iura novit curia" (Sąd zna prawo).
Z powyższego zestawu cytatów dla jako tako inteligentnego czytelnika
wynika jednoznacznie, że:
1. Sędziowie, będący niewątpliwie funkcjonariuszami publicznymi, są
wprawdzie niezawiśli, ale nie od ustaw z konstytucją na czele.
2. Osoba zarejestrowana w urzędzie pracy jako bezrobotna nie może
legalnie dorobić nawet symbolicznej złotówki - skutkowałoby to bowiem utratą
zarówno zasiłku, jak i prawa do świadczenia przedemerytalnego.
3. Jeśli znający - patrz paremia - przepisy sędzia nie bierze tego
wymuszonego ustawowo zakazu aktywności zawodowej pod uwagę przy rozstrzyganiu
zasadności pozwu o odszkodowanie za wyliczalne - jak rzadko - z dokładnością do
grosza straty finansowe, popełnia oczywiste przestępstwo przekroczenia swoich
uprawnień (nadużycia władzy).
Proste jak konstrukcja cepa? Nie dla sędziów orzekających w sprawie moich
roszczeń pieniężnych wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych za bezprawne (fakt
bezsporny) blokowanie mi przez ponad 9 miesięcy należnego świadczenia
przedemerytalnego, którego pobieranie pozwala - w przeciwieństwie do zasiłku
dla bezrobotnych - na limitowaną kwotowo pracę zarobkową.
To logiczne rozumowanie okazało się czymś ponad możliwości intelektualne Anny
Sobczak, autorki debilnego wyroku z 10.06.2008, ówczesnej asesor Sądu
Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieście (obecnie nazywa się Anna Sobczak-Kolek i jest
sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Pragi Północ). Przyznała mi tylko 3 tys. zł
zadośćuczynienia (nie rekompensując nim choćby samych kosztów procesu),
odmówiła natomiast jakiegokolwiek odszkodowania (bo jakoby nie udowodniłem
strat finansowych, skądinąd oczywistych dla każdego legalisty potrafiącego
sensownie zinterpretować literę ustaw o promocji zatrudnienia i instytucjach
rynku pracy oraz o świadczeniach przedemerytalnych).
W imię iście mafijnej solidarności zawodowej, niedorzeczne orzeczenie
Sobczak podtrzymały pozornie od niej mądrzejsze i bardziej doświadczone sędzie
Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego we Wrocławiu: Elżbieta
Sobolewska-Hajbert, Anna Kuczyńska i Izabela Bamburowicz.
Skargi z wnioskami o wznowienie postępowania z powodu nieuwzględnienia
przez Sobczak, Sobolewską-Hajbert, Kuczyńską i Bamburowicz wspomnianych na
wstępie przepisów (w drugim z zażaleń jako dodatkowy argument wymieniłem wyrok
Sądu Najwyższego o sygn. akt I UK 82/10, podzielający moją interpretację ustaw)
- zostały bezrefleksyjnie uwalone przez recydywistkę Urszulę Kubowską-Pieniążek
(podpisała się pod obu kompromitującymi postanowieniami uniemożliwiającymi
powtórzenie procesu) oraz przez Grażynę Josiak, Beatę Stachowiak, Ewę Gorczycę
i Czesława Chorzępę.
Cała ta granda działa się za przyzwoleniem prezesa (początkowo wiceprezesa)
Sądu Okręgowego we Wrocławiu i zarazem (wówczas) członka Krajowej Rady
Sądownictwa - Ewy Barnaszewskiej, tudzież za wiedzą rzecznika dyscyplinarnego
dolnośląsko-opolskich sędziów - Marcina Cieślikowskiego, który uznał mój donos
o przestępstwie za "oczywiście bezzasadny".
Wśród ślepych i głuchych na moje sygnały o samowolce tych funkcjonariuszy
Temidy byli też m.in. Andrzej Niedużak, do niedawna prezes Sądu Apelacyjnego we
Wrocławiu i członek działającej przy ministrze sprawiedliwości Komisji
Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, od niedawna członek Krajowej Rady
Sądownictwa (ciekawostka: tuż po wprowadzeniu stanu wojennego został
sędzią Rejonowego Sądu Wojskowego w Opolu) oraz Ryszard Pęk, prezes
Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu, w opisywanym czasie również
wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa.
I temu towarzystwu wzajemnej adoracji nic nie można zrobić (chyba że
"skoczyć", jak w znanej odzywce). Skutecznie bowiem chroni ich
dożywotni, a przez to sprzyjający przestępczym patologiom, immunitet.
Niniejszy tekst napisałem zarówno pro domo sua, jak i pro publico bono. Wiedzie
on bowiem od szczegółu (od mojej sprawy) do ogółu (do uświadomienia komu trzeba
orzeczniczej bezkarności trzeciej władzy, zdolnej do upodlania obywateli już i
tak wcześniej pokrzywdzonych przez innych funkcjonariuszy "państwa
prawnego").
poniedziałek, 20 lipca 2015
Zapłacił Skarbnicy Narodowej i... jest jej dłużnikiem
Teoretyczne „państwo prawne” (art. 2
Konstytucji RP) znów dało o sobie znać w praktyce jednemu z moich internetowych
(pozafejsbukowych) znajomych.
Pan Waldemar Korczyński z Kielc zamówił w
Skarbnicy Narodowej i otrzymał stamtąd medal platerowany 24-karatowym złotem,
upamiętniający zwycięstwo piłkarzy polskich nad brazylijskimi w Toronto podczas
olimpiady w 1976. Termin zapłaty 148,95 zł wyznaczono nabywcy na 6 marca 2015.
Kupujący numizmat całą żądaną kwotę przelał sprzedawcy na jego konto za
pośrednictwem ING Bank Śląski już 10 dni wcześniej.
Jakież było zdziwienie Korczyńskiego, gdy w
połowie kwietnia dostał pismo zatytułowane: „Ostateczne wezwanie do zapłaty”
(należności uiszczonej przeszło półtora miesiąca wcześniej). Załącznikiem była
groźba przekazania sprawy „firmie windykacyjnej Intrum Justitia”, co – dodano –
„wiązać się będzie z dodatkowymi kosztami” oraz „może (…) uniemożliwić w przyszłości
uzyskanie kredytu lub pożyczki”.
Po czym odezwała się… kancelaria prawna
Wratislavia Lex z Wrocławia. Jej pracownicy dwukrotnie (29 maja i 12 czerwca)
telefonicznie, a raz (17 czerwca) listownie ponaglali Korczyńskiego do
uregulowania rzekomego długu wobec Skarbnicy Narodowej. Nagabywany zareagował
listem z wyjaśnieniami i skserowanym dowodem terminowej zapłaty kwoty 148,95
zł.
Ponieważ minął miesiąc i żadnej odpowiedzi
nie otrzymał, kielczanin Korczyński poprosił mnie – wrocławianina – abym jeszcze
jeden jego list z dokumentem bankowym doręczył do kancelarii Wratislavia Lex
osobiście. Co też dziś – 20 lipca – zrobiłem, prosząc zastaną tam sekretarkę o
potwierdzenie na kopii faktu przyjęcia przesyłki ode mnie.
Jak ta sprawa się zakończy? W państwie
urzędniczego bałaganu wszystko jest możliwe, zwłaszcza na niekorzyść uczciwego
obywatela.
niedziela, 12 lipca 2015
Odpowiednie dać rzeczy słowo
Uzasadniając swój postulat własną sprawą
pokrzywdzonego przez funkcjonariuszy publicznych, proponuję zmienić nazwy
niektórych instytucji państwowych III RP na bardziej adekwatne do
rzeczywistości. ZUS powinno się przemianować na samowolnię, prokuraturę - na
umarzalnię, sąd - na przedawnialnię. A wszystkim trzem należy nadać status
szczególnych zorganizowanych grup przestępczych, wyjętych spod prawa
obowiązującego resztę społeczeństwa. Zapewniam, że gdy to się ziści -
natychmiast zaprzestanę jednoosobowej akcji obywatelskiego nieposłuszeństwa.
piątek, 10 lipca 2015
Nie mam wyboru
Jestem
politologiem, ale nie politykiem. Różnica jak między kryminologiem i
kryminalistą.
Nie
ma dla mnie miejsca w polityce, bo staram się być prawym lewicowcem. A tacy nie
mają czego szukać w partiach od prawa do lewa.
Pozostaje
obserwacja życia politycznego z pozycji autsajdera. Lepsza ona od statusu
pożytecznego idioty, głosującego w wyborach z ponawianą kadencyjnie wiarą w
prawdziwość obietnic władzy lub opozycji.
czwartek, 9 lipca 2015
Moje pytania referendalne
Nadążając za modą na wymyślanie trzech pytań referendalnych, obwieszczam
własne:
1. Czy jesteś za "wam już dziękujemy" pod adresem rządzących na
przemian polityków – beneficjentów okrągłostołowego układu
solidarnościowo-komunistycznego?
2. Czy jesteś za zbudowaniem rzeczywistego państwa prawnego, poczynając od
zreformowania prokuratury i sądownictwa?
3. Czy jesteś za stacjonowaniem w Polsce jakichkolwiek obcych wojsk, z
amerykańskimi włącznie?
W takim referendum wziąłbym udział, głosując „tak” w odpowiedzi na dwa pierwsze
pytania i „nie” – na trzecie.
sobota, 4 lipca 2015
Sędzia - żona komornika
Pisałem już, że 20.05.2015 nowym prezesem Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu
została sędzia Grażyna Szyburska-Walczak. Żona legnickiego komornika Czesława
Walczaka.
Wątek ten rozwija tygodnik „Nie” z 3-9.07.2015 w tekście autorstwa Mateusza
Cieślaka. Jej tytuł: „Bogaty mąż sądu”, a nadtytuł: „Kogo awansuje minister
Budka” (Krzysztof Budka, minister sprawiedliwości).
Z publikacji Cieślaka czytelnicy dowiadują się, że w 1999 ze świdnickiej
hurtowni wrocławskiego przedsiębiorcy Przemysława Malinowskiego komornik
Walczak zabrał – na podstawie nakazu zapłaty, orzeczonego przez sąd w Trzciance
– towar o wartości 702.198,37 zł. Do dziś go nie oddał, mimo że po trzech latach egzekucja ta została uznana za bezzasadną.
Zamiast zwrócić zagarnięte mienie jego właścicielowi, Walczak zaczął oskarżać
Malinowskiego o fałszerstwa. Po czym w kolejnych procesach w różnych sądach to
zazwyczaj komornik wygrywał z przedsiębiorcą.
„Czy pani Walczakowa – pisze redaktor Cieślak – mogła nie wiedzieć, co zrobił
jej mąż? Niemożliwe. Czy przyłożyła do grabieży swą sędziowską rękę? Na to
pytanie odpowiedzieć powinien ten, kto mianował ją prezesem Sądu Apelacyjnego
we Wrocławiu”.
Dodam, że tygodnik „Nie” cytuje pisma prokuratorsko-sądowe, z których wynika
m.in., że sędzia Szyburska-Walczak i jej mąż – komornik spotkali się w 2002 w
hotelu „Polonez” w Poznaniu z jednym z tamtejszych radców prawnych właśnie w
sprawie Malinowskiego…
piątek, 3 lipca 2015
Ukarany, bo postępował... zgodnie z prawem
W ambitnym współzawodnictwie tubylczych sędziów
na najbardziej nonsensowny wyrok, do ścisłej czołówki dołączyła Magdalena
Kubczak z Sądu Okręgowego w Warszawie. 1.07.2015 skazała ona wydawcę „Gazety
Polskiej” za to, że zamieścił na okładce sprzedawanego wraz z tym tygodnikiem filmu
„Córka” nazwiska reżysera i operatora z Polskiej Kroniki Filmowej: Jana Strękowskiego
i Pawła Banasiaka. Towarzyszyli oni z kamerą Marcie Kaczyńskiej podczas
pakowania rzeczy osobistych jej rodziców – Lecha i Marii po ich tragicznej śmierci
w katastrofie smoleńskiej. Wymienienie obu filmowców jako „realizatorów”
dokumentu o córce pary prezydenckiej przysporzyło im potem kłopotów w życiu zawodowym.
Wyrok
sędzi Kubczak, stwierdzający naruszenie dóbr osobistych reżysera i operatora, nakazujący
wypłacenie im po 30 tys. zł oraz przeproszenie ich w „Gazecie Polskiej” i „Rzeczpospollitej”,
jest absurdalny, ponieważ wydawca „GP” postąpił w spornej sprawie zgodnie z obowiązującymi
go przepisami. Wszak zakupując od PKF prawa autorskie, zobowiązał się w umowie,
że w napisach końcowych „Córki” znajdzie
się komunikat o treści: „W filmie wykorzystano materiały archiwalne Polskiej
Kroniki Filmowej. Realizacja: Jan Strękowski, zdjęcia: Paweł Banasiak, dźwięk:
Spas Hristov, współpraca: Mieszko Zieliński”.
Inteligentna inaczej sędzia Kubczak
najwyraźniej nie pojęła, że jeśli ktokolwiek miałby tu zostać za cokolwiek ukarany,
to tylko ci, którzy uczestniczą w nagonce na Strękowskiego i Banasiaka za to,
że PKF sprzedała ich robociznę wydawcy „GP”!
Subskrybuj:
Posty (Atom)