czwartek, 25 czerwca 2015

Liczył na Tuska

   Bogusław Biedrzyński od kilku lat walczy (vide dokumenty opublikowane tu przez niego) ze skorumpowanym – jego zdaniem – biegłym sądowym Jerzym Karpińskim z Jeleniej Góry. W przeciwieństwie do trzech innych inżynierów rzeczoznawców, miał on zdecydowanie zaniżyć wartość jego nieruchomości w Trzebieniu pod Bolesławcem.

   Nie znajdując sprawiedliwości w sądach, zdesperowany Biedrzyński poskarżył się nawet samemu ówczesnemu premierowi Donaldowi Tuskowi. Obaj są z tego samego rocznika. Razem uczyli się w Szkole Podstawowej nr 57 przy ul. Aksamitnej w Gdańsku. Mają wspólnych kolegów.

    Jakież było rozgoryczenie Biedrzyńskiego, gdy Tusk w ogóle się nie odezwał. Nie odpisał nawet na odczepnego, że on w tej sprawie nic nie może…

wtorek, 23 czerwca 2015

Biegły zza biurka

   Pani Anna Kosiba poczęstowała mnie historią Pana Bogusława Biedrzyńskiego. Poskarżył się on Sądowi Rejonowemu w Bolesławcu (województwo dolnośląskie) na postanowienie tamtejszego prokuratora, umarzające postępowanie w sprawie złożenia przez biegłego fałszywej opinii.

   Ten sądowy rzeczoznawca ustalił wartość pewnego budynku w Trzebieniu na podstawie porównania go z innymi nieruchomościami bez osobistego dokonania ich oględzin. Sędzia Daniel Strzelecki skargę Biedrzyńskiego uznał za nieuzasadnioną i prokuratorską decyzję utrzymał w mocy. Uzasadnił, że żadne przepisy nie nakładają na biegłego obowiązku bezpośrednich oględzin wszystkich porównywanych nieruchomości. A skoro tak, to mógł je oszacować zza biurka.

   Próbuję nadążyć za analitycznym geniuszem aparatczyków organów ścigania i tzw. wymiaru sprawiedliwości. Jedynym sensownym wytłumaczeniem ich rozumowania byłoby przywołanie prawniczego dogmatu, że czego przepisy nie zakazują (lub nie  nakazują) – jest dozwolone (dopuszczalne). Tylko czy taki bezmyślny formalizm powinien wygrywać ze zdrowym rozsądkiem? Elementarnej logice wstęp do prokuratury i sądu wzbroniony?

niedziela, 21 czerwca 2015

"Niezawisła" urzędniczka rządowa prezesem Sądu Apelacyjnego

   Prezesem Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu na nową, 6-letnią kadencję została przed miesiącem Grażyna Szyburska-Walczak. Powołał ją (czytaj: przyklepał namaszczenie jej przez samych sędziów) minister sprawiedliwości Borys Budka.

   Z internetu dowiedziałem się, że Szyburska-Walczak w latach 2005-2007 i 2010-2012 (a więc zarówno za rządów PiS, jak i PO) była oddelegowanym wtedy z sądownictwa urzędnikiem tegoż resortu. W Ministerstwie Sprawiedliwości pełniła nawet funkcję naczelnika wydziału zajmującego się prawem pracy i ubezpieczeń społecznych.

   Jak te zmiany miejsca zatrudnienia mają się do sędziowskiej niezawisłości Szyburskiej-Walczak  i jej niezależności od władzy wykonawczej? Czy osoba z taką drogą zawodową gwarantuje apolityczność tzw. wymiaru sprawiedliwości?

   Ponadto nowa prezes wrocławskiego SA jest żoną Czesława Walczaka. Byłoby to tylko i wyłącznie jej sprawą prywatną, gdyby nie fakt, że pracuje on na stanowisku komornika przy Sądzie Rejonowym w Legnicy. Wedle obowiązujących przepisów, Walczaka służbowo nadzoruje prezes tegoż SR, którego z kolei (w tym konkretnym przypadku – którą) nadzoruje prezes SA. Wszystko tu okej, żadnego konfliktu interesów?

czwartek, 18 czerwca 2015

Jakie "państwo prawne", taki przepis

   Na podstawie art. 168a znowelizowanego Kodeksu postępowania karnego, już od 1.07.2015 polskie sądy nie będą mogły uznawać dowodów zdobytych z naruszeniem prawa. Dotyczy to np. nagrań rozmów polityków – bohaterów afery podsłuchowej.

Lew Rywin miał pecha. Adam Michnik nagrał go znacznie wcześniej...

środa, 17 czerwca 2015

Władza sądownicza, czyli sami swoi

   Piotr Wielgucki, znany w blogosferze pod pseudonimem „Matka Kurka”, w swojej publikacji z 15.06.2015, zatytułowanej „Wymiar „sprawiedliwości” RPIII trzeba wypalić gorącym żelazem do opcji „0””, porównuje ostatnie wyroki na współautora stanu wojennego Czesława Kiszczaka (dwa lata więzienia w zawieszeniu) i na walczącego z korupcją Mariusza Kamińskiego (trzy lata więzienia bez zawieszenia), po czym stwierdza:

   „Wymiar „sprawiedliwości” RPIII kolejny raz udowodnił, jak bardzo zasługuje na całkowite unicestwienie. Skalpel na tego raka jest jeden. Z wyjątkiem pojedynczych sędziów i prokuratorów, którzy wykazali się praworządnością i odwagą – wszyscy wypad i to z hukiem. Cięcia bardzo łatwo przeprowadzić bez narażania się na zarzuty krzywdzenia niewinnych. Zasada im wyżej tym gorzej sprawdza się niemal w 100%, a już w Sądzie Najwyższym, gdzie selekcja negatywna rządzi i dzieli, absolutnie nie może zostać ani jedna głowa, wszystkie pod topór. Podobnie rzecz się ma w sądach apelacyjnych, tutaj też nie ma kogo krzywdzić, bo system awansowania sędziów jest bardzo czytelny. Kto się nie naraził władzy, kto wyrokował zgodnie z oczekiwaniami, ten przechodził szczebel wyżej”.

    Potwierdzeniem słów Wielguckiego może być choćby znany mi skład kierownictwa Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Jeszcze do 19.05.2015 jego prezesem, przez pełną 6-letnią kadencję, był Andrzej Niedużak – w stanie wojennym sędzia Wojskowego Sądu Rejonowego w Opolu (obecnie członek Krajowej Rady Sądownictwa, mąż notariuszki, ojciec adwokata). Pierwszym wiceprezesem wciąż jest Barbara Krameris – w stanie wojennym sędzia Sądu Rejonowego w Zgorzelcu (żona PRL-owskiego prokuratora wojewódzkiego w Jeleniej Górze). Drugim wiceprezesem jest Jacek Gołaczyński – syn ostatniego I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Jeleniej Górze (były wiceminister sprawiedliwości, obecnie członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego przy ministrze sprawiedliwości i krajowy koordynator do spraw wdrożeń systemów teleinformatycznych w sądach powszechnych). Natomiast rzecznikiem dyscyplinarnym jest Marcin Cieślikowski – w stanie wojennym sędzia Sądu Wojewódzkiego w Jeleniej Górze (mąż byłej sędzi wrocławskiego Sądu Apelacyjnego).

piątek, 12 czerwca 2015

Wina Tuska

   Którego z polityków III RP należałoby rozliczyć przed sądem w pierwszej kolejności? Moim zdaniem – Donalda „Pinokia” Tuska. Za co przede wszystkim? Za uczynienie z „państwa prawnego” jego karykatury oraz za sprawienie, że coraz więcej obywateli ufa postaciom tak nieprzewidywalnym, jak Jarosław Kaczyński, Paweł Kukiz czy Zbigniew Stonoga.

czwartek, 11 czerwca 2015

Partia ważniejsza od Polski

   Kuriozalne było wczorajsze oświadczenie Radosława Sikorskiego o rezygnacji z funkcji marszałka Sejmu.

   – Podjąłem tą [inteligenci mówią „tę” – przypisek mój] decyzję w trosce o Platformę Obywatelską. Jako wiceprzewodniczącemu PO jej interes, jej szanse są dla mnie ważniejsze niż osobiste ambicje.

   Zadeklarował, że nadal chce pracować „na sukces Platformy Obywatelskiej w najbliższych wyborach”.

   – Podjąłem się zadania, które pani przewodnicząca [Ewa Kopacz] mi powierzyła, to znaczy bycie liderem listy w moich rodzinnych okolicach, w Bydgoszczy – dodał.

   No proszę, dla chłoptasia Radka S. partia ważniejsza nie tylko od jego ego, lecz również od Polski. I nawet po najbliższych wyborach parlamentarnych nikt mu nie naruszy nietykalności cielesnej (jak w bełkocie prawniczym nazywa się klapsa) bez zaostrzonej kary, bo na mandat poselski pewnie jakoś się załapie (lemingi zagłosują) i jako funkcjonariusz publiczny wciąż będzie chroniony bardziej niż osoba prywatna.

środa, 10 czerwca 2015

Leczenie syfa pudrem

   Zbigniew Stonoga może czuć się usatysfakcjonowany. Niemal rok po wybuchu - 14.06.2014 - tzw. afery podsłuchowej i już nazajutrz po upublicznieniu przez niego prokuratorskich dokumentów w tej sprawie, premier Ewa Kopacz zdymisjonowała niektórych rzeczywistych i domniemanych „bohaterów” skandalu, w tym ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, ministra sportu Andrzeja Biernata, ministra skarbu państwa Włodzimierza Karpińskiego, koordynatora służb specjalnych Jacka Cichockiego oraz szefa swoich doradców Jacka Rostowskiego. Sprawiła, jako przewodnicząca Platformy Obywatelskiej, że z funkcji marszałka Sejmu zrezygnował szczególnie skompromitowany Radosław Sikorski. Zapowiedziała rozpoczęcie procedury odwołania prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. O dziwo, ocaliła szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Pawła Wojtunika. No i "bardzo serdecznie" przeprosiła wyborców PO za - to moja interpretacja jej gestu - kierowanie partyjno-rządowo-parlamentarnym szambem.

   Ucieczka do przodu przed październikowymi wyborami? Raczej leczenie syfa pudrem. Bez - w pierwszej kolejności - radykalnych zmian w prokuraturze (i również w sądownictwie), III RP będzie pozostawać państwem bezprawia. Kto z obywateli tego nie zauważa, ten pożytecznym idiotą - w leninowskim owego komplementu rozumieniu - jest…

Czas Stonogi

   Inteligentny, odważny, dowcipny, wszędobylski… Zbigniew Stonoga, facet z kontrowersyjną przeszłością, jest zdolny – moim, politologa, zdaniem – porwać tłumy niezadowolonych z rzeczywistości III RP. Pomaga mu w tym jak tylko potrafi samokompromitująca się władza, spanikowana udostępnieniem przez niego w internecie prokuratorskich kwitów dotyczących afery podsłuchowej. Na miejscu Stonogi skorzystałbym z szansy i nie zwlekałbym z tworzeniem masowego ruchu obywatelskiego nieposłuszeństwa, który już w najbliższych wyborach parlamentarnych mógłby zagrozić nawet formacji Pawła Kukiza!

wtorek, 9 czerwca 2015

Przestępcy i pokrzywdzeni

   Tego się nie da obserwować bez irytacji. Prorządowe me(n)dia pierdzielą od kilku godzin (9.06.2015) w kółko, że sprawcy ujawnienia dokumentów z prokuratorskiego śledztwa w sprawie tzw. afery podsłuchowej to bez wątpienia przestępcy, a nagrani potajemnie reprezentanci władz to tylko i wyłącznie pokrzywdzeni. Przekaz dla pożytecznych idiotów (lemingów i im podobnych) prosty jak konstrukcja cepa. „Ale jaja, ale jaja, ale jaja!” – że powtórzę za Elżbietą Bieńkowską, jedną z twarzy coraz bardziej oczywistego państwa bezprawia.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Kukiz, Petru i Wrocław

   Zabetonowany, pookrągłostołowy układ polityczny w Polsce zaczyna wreszcie kruszeć. Głównie za sprawą dwóch buntowników: antysystemowego Pawła Kukiza i wewnątrzsystemowego Ryszarda Petru.

   Kibicuję im jako… wrocławski patriota. Obaj bowiem mają ścisłe związki z moim miastem.

   By zostać radnym Sejmiku Województwa Dolnośląskiego, Kukiz zameldował się w zeszłym roku we Wrocławiu – w mieszkaniu swojej matki i zmarłego niedawno ojca. Swego czasu studiował administrację na Uniwersytecie Wrocławskim (a potem prawo i nauki polityczne na Uniwersytecie Warszawskim, jednak żadnego z tych kierunków nie ukończył). Jako rockman ściśle współpracował z wrocławianinem Janem Borysewiczem, nagrywając wspólnie m.in. hicior „Bo tutaj jest jak jest”. Jako polityk stał się spadkobiercą idei wrocławskiego profesora Jerzego Przystawy, czyli jednomandatowych okręgów wyborczych.

   Z kolei Ryszard Petru to wrocławianin rodowity. Doradzał w sprawach gospodarczych nie tylko Leszkowi Balcerowiczowi (gdy był on wicepremierem i ministrem finansów), lecz i marszałkowi województwa dolnośląskiego (za kadencji Rafała Jurkowlańca). A jednym z jego najbliższych przyjaciół politycznych jest też człowiek stąd – Władysław Frasyniuk.
  
   Tak czy owak, bliżej niż do Petru jest mi do Kukiza. Bo oprócz wprowadzenia JOW-ów najbardziej zależy mu na reformie sądownictwa i prokuratury.