Ułatwi
to nam życie? Jak je znam z urzędniczego realu – uprzykrzy! Perspektywa
rzadszej wymiany dowodu przy każdej zmianie adresu ma się nijak wobec łatwego
do przewidzenia wzrostu zapotrzebowania na zaświadczenia (obecnie 17 złotych
opłaty skarbowej za pojedynczy kwit) z biur meldunkowych. Stracimy więcej czasu
i pieniędzy na załatwianie potwierdzeń, gdzie mieszkamy, niźli od wczoraj zyskaliśmy,
pozbawieni tej informacji na podstawowym dokumencie tożsamości. A o ilu możliwościach
dodatkowych oszustw już wkrótce się dowiemy… Będzie co oglądać, słuchać i
czytać w przekaziorach.
Tak w ogóle to po cholerę nam obowiązkowe dowody
osobiste, których nie ma np. w USA? W przedwojennej Polsce wydawano je na
życzenie, przymusowo zostały wprowadzone przez hitlerowskiego okupanta!
PS. Od zawsze i nadal dziwi mnie brak w
dowodach osobistych – skoro już być muszą – adnotacji o grupie krwi.