Obiektywnie byłbym skłonny przyznać polskim
sędziom rację, że zamrożenie ich wynagrodzeń w 2012 roku było naruszeniem
ustawowych zobowiązań państwa wobec tej grupy zawodowej. Mieli więc podstawy do
poskarżenia się w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu.
Jednak ETPC potraktował naszych sędziów jeszcze
gorzej niż oni swoje ofiary własnego niesprawiedliwego orzecznictwa. Odrzucił
ich skargi bez słowa uzasadnienia i z zaznaczeniem, że decyzja jest nieodwołalna.
Przegranym dostało się dodatkowo w
komentarzach pod tekstem dziennikarskim. Np. internauta o nicku Popisowiec,
zauważając, że zdecydowaną większość orzekających w sądach stanowią kobiety,
wzywa nieelegancko: „Do garów i dzieci rodzić, a nie sutanną zamiatać i dzwonić
łańcuchami jak w kościele”, po czym radzi jeszcze złośliwiej: „Jak za mało to do Biedronki
na kasę, tam też praca siedząca”.
Empatia we wzajemnych relacjach obywateli i sędziów
zdecydowanie nieobecna. Schadenfreude natomiast bywa jak najbardziej.