CZY
LECIAŁ Z NIMI PILOT SAMOBÓJCA?
Obwieszczono dotychczas tyle rzekomo poważnych hipotez i niewątpliwie
wierutnych bredni o wciąż niewyjaśnionych przyczynach katastrofy samolotu pod
Smoleńskiem 10.04.2010, że wypada mi też powtórzyć - głoszoną już tuż
po tym wstrząsającym wypadku - swoją własną „teorię spiskową”. Bez
upierania się przy niej jak przy niepodlegającym weryfikacji dogmacie.
Gdybym był prokuratorem badającym okoliczności tragedii, próbowałbym też
sprawdzić, czy przypadkiem któryś z wojskowych pilotów roztrzaskanego samolotu
był chory na coś śmiertelnego. I czy świadom swojego rychłego
zgonu, postanowił popełnić spektakularne samobójstwo, zabijając przy
okazji prezydenta Polski i 94 inne osoby.
A na razie trwam w przekonaniu, że to raczej sam Lech Kaczyński zgotował sobie
i współtowarzyszom lotu ten los. Najprawdopodobniej bowiem znów, bo nie po
raz pierwszy, naciskał załogę, osobiście lub przez pośredników, na ryzykowne
lądowanie w zaplanowanym przed startem miejscu, mimo fatalnej widoczności.
25.03.2015