piątek, 13 marca 2015

Ironia losu

   Dziennikarz śledczy „Gazety Wrocławskiej” Marcin Rybak opisał w numerze z 12.03.2015, jak miejscowy Sąd Apelacyjny doświadczył na sobie sprawiedliwości po polsku.

   Został mianowicie potraktowany przez policję i prokuraturę – że się wyrażę może mocno, ale bez nadmiernego przesadyzmu – z buta i z butą. Mniej więcej tak, jak na co dzień załatwiani są zwykli obywatele skarżący się organom ścigania na przestępców.

   Dyrekcja Sądu Apelacyjnego doniosła komu trzeba o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia oszustwa przez wykonawcę robót budowlano-instalacyjnych w siedzibie tej placówki Temidy. Zawiadomieni –  policja i prokuratura – umorzyli śledztwo, „niczego dokładnie nie sprawdzając”.
 
   Uzasadnienie postanowienia napisano tak, że „nic z niego nie można zrozumieć”. A ja byłem dotychczas przekonany, że prawniczy bełkot nie jest dla środowiska sędziowskiego językiem obcym!

   Szefostwo Sądu Apelacyjnego skorzystało z procedur i skierowało zażalenie na umorzenie sprawy do Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków. Ten zaś nakazał prokuraturze „raz jeszcze porządnie zbadać całą historię”.

   Ciekawostka świadcząca, w jakim kuriozalnym „państwie prawnym” żyjemy.