wtorek, 23 czerwca 2015

Biegły zza biurka

   Pani Anna Kosiba poczęstowała mnie historią Pana Bogusława Biedrzyńskiego. Poskarżył się on Sądowi Rejonowemu w Bolesławcu (województwo dolnośląskie) na postanowienie tamtejszego prokuratora, umarzające postępowanie w sprawie złożenia przez biegłego fałszywej opinii.

   Ten sądowy rzeczoznawca ustalił wartość pewnego budynku w Trzebieniu na podstawie porównania go z innymi nieruchomościami bez osobistego dokonania ich oględzin. Sędzia Daniel Strzelecki skargę Biedrzyńskiego uznał za nieuzasadnioną i prokuratorską decyzję utrzymał w mocy. Uzasadnił, że żadne przepisy nie nakładają na biegłego obowiązku bezpośrednich oględzin wszystkich porównywanych nieruchomości. A skoro tak, to mógł je oszacować zza biurka.

   Próbuję nadążyć za analitycznym geniuszem aparatczyków organów ścigania i tzw. wymiaru sprawiedliwości. Jedynym sensownym wytłumaczeniem ich rozumowania byłoby przywołanie prawniczego dogmatu, że czego przepisy nie zakazują (lub nie  nakazują) – jest dozwolone (dopuszczalne). Tylko czy taki bezmyślny formalizm powinien wygrywać ze zdrowym rozsądkiem? Elementarnej logice wstęp do prokuratury i sądu wzbroniony?