Jako dziennikarz znam Jackiewicza od przełomu
XX i XXI wieku. Kiedy przeprowadzałem wówczas wywiad z byłym premierem Janem
Olszewskim, działał w założonej przez niego partii Ruch Odbudowy Polski i
kierował wrocławską filią jego biura poselskiego.
Jackiewicz ma pewną poważną plamę w swoim
życiorysie. Występując 27.12.2006 we Wrocławiu na ulicy Świeradowskiej
(mieszkałem przy niej w dzieciństwie) w obronie żony i 5-letniego syna,
zaczepionych w autobusie przez pijanego Zbigniewa M., dopadł go na ulicy i
podczas szarpaniny tak nieszczęśliwie popchnął, że ten nieznany mu wcześniej,
wulgarny i agresywny wobec niego mężczyzna, upadł i uderzył głową o betonowy
krawężnik, wskutek czego kilka dni później zmarł. Za spowodowanie śmierci
Jackiewicz nie poniósł żadnej kary. Prokuratura umorzyła śledztwo.