W III RP, od 1.09.2015, w skądinąd
zrozumiałej trosce o dzieci, w szkolnych sklepikach i kuchniach obowiązują
poważne ograniczenia w oferowaniu tzw. niezdrowej żywności. Efekt jest taki, że
– jak się dowiedziałem od żony, nauczycielki – pod szkołami pojawili się nowi
dilerzy. Nie narkotyków, lecz batoników itp. „zakazanych” tam słodyczy.
Natomiast uczniowie korzystający ze stołówkowych obiadów, zaczęli nosić w
tornistrach także cukierniczki i solniczki.
I tak młodzi uczą się również, że przepisy
są po to, aby je omijać.