czwartek, 13 sierpnia 2015

Referendum, czyli liczenie (na) debili

   Jak odpowiem na trzy pytania w referendum 6.09.2015, jeśli tego dnia nie pozostanę – co całkiem prawdopodobne – w domu?

   Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych  okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej? Nie.

   Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa? Tak.

   Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej  rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika? Tak.

   Odpowiedź na ostatnie pytanie jest tak oczywista, że uzasadnienia nie wymaga. Podobnie jak dylemat, czy chciałbym być bardziej zdrowy niż chory.

   Jestem za kontynuacją finansowania partii z kasy publicznej, ponieważ  alternatywą byłby wzrost i tak już przerażającej korupcji. Mam na myśli np. „sponsorowanie”  polityków przez biznesmenów z zamiast za uchwalanie korzystnych dla „darczyńców” ustaw.

   Chociaż jednomandatowe okręgi  wyborcze marzą mi się niemal jak Pawłowi Kukizowi, to póki co jestem przeciwko nim. I nie zmienię negatywnego zdania dopóty, dopóki otumanieni propagandą obywatele będą głosowali równie bezmyślnie jak dotychczas. Przecież w wyborach do Senatu większościowe JOW-y już są. I dowodzą, że z woli elektotatu ta izba parlamentu jest jeszcze bardziej zdominowana przez reprezentantów dwóch głównych partii niż proporcjonalny Sejm!