wtorek, 4 sierpnia 2015

Był prokuratorem 4 lata, popełnił 128 przestępstw i dostał... emeryturę

   Młody poznański prokurator Z. (opisujący tę aferę „Głos Wielkopolski” ujawnia tylko inicjał nazwiska śledczego) pracował w prokuraturze zaledwie od 2009 roku. W ciągu 4 lat zdążył popełnić 128 przestępstw. Zarzuca się mu przekraczanie służbowych uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowych. Wyłudzał forsę po prostu.

   Chodzi o "działalność gospodarczą", jaką Z. rozkręcił w swoim prokuratorskim gabinecie w godzinach pracy. Stronom prowadzonych przez siebie postępowań mówił, że dochodzenie można szybko i po ich myśli zakończyć poprzez wpłatę świadczenia na cel społeczny. Procedury przewidują takie rozwiązanie, ale wysokość stawki ustala sąd. On także podaje numer konta organizacji, która ma otrzymać pieniądze. Tymczasem Z. proponował, by je przekazywać bezpośrednio jemu. Pobierane przez niego kwoty łapówek sięgały kilku tysięcy złotych.

   Na razie zamiast kary, Z. dostał emeryturę. Lekarz orzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych uznał go bowiem za trwale niezdolnego do pracy. Po czym Krajowa Rada Prokuratury przeniosła go w stan spoczynku (będący przywilejem wieńczącym karierę zawodową) ze względu na zły stan zdrowia. Co nie przeszkadza temu skorumpowanemu funkcjonariuszowi publicznemu uczyć… podstaw prawa studentów zarządzania w prywatnej Europejskiej Wyższej Szkole Biznesu.

   Prokurator Z. może stan spoczynku utracić, najpierw jednak musi mu być uchylony immunitet. Jeśli w przyszłości zostanie wydalony z zawodu przez sąd dyscyplinarny lub skazany w procesie karnym – wtedy, niczym zwykły Kowalski, miałby prawo do emerytury dopiero w wieku 67 lat.