czwartek, 16 kwietnia 2015

Gdzie wiara zwycięża rozum

   Katarzyna Kalata (patrz mój poprzedni felietonik „Było zostać partyjną psiapsiółką”) nie chce dać za wygraną i deklaruje ponowny start w nowym konkursie na prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Wbrew rozumowi, wydaje się wciąż wierzyć w równość oceniania kandydatów przez ministerialną komisję.

   Nietrudno mi sobie wyobrazić, że tym razem wygra i zostanie wybrany faworyt rządzącej władzy. Osiągnie najlepszy wynik w teście pisemnym, odpowiadając bezbłędnie na wszystkie (no, może dla picu z wyjątkiem paru) pytania, które pozna wcześniej, bo skorzysta z kolesiowskiego przecieku. A potem rozmowa kwalifikacyjna, oczywiście bez udziału niezależnych słuchaczy, będzie już tylko czystą formalnością, w praktyce – pogaduchą samych swoich o dupie Maryni.

   W wyborach w stalinowskim CCCP (info dla młodych: to rosyjski skrótowiec oznaczający Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich) nieważne, kto jak głosował; ważne, kto liczył głosy. Natomiast w wyborach w naszym „państwie prawnym” nieważne, kto ma jakie kompetencje; ważne, kto jest czyim BMW (biernym, miernym, ale wiernym).