środa, 15 kwietnia 2015

Było zostać partyjną psiapsiółką

   – Wiem, jak funkcjonuje Zakład Ubezpieczeń Społecznych oraz jakie są jego problemy z punktu widzenia płatnika. Jeżeli poszerzę swoją wiedzę o to, co się dzieje w środku, to jestem pewna, że poprawię działanie tej instytucji i wszystkim nam będzie żyło się lepiej – oświadczyła w TVN24 Katarzyna Kalata, gdy jako jedyna z kandydatów w konkursie na prezesa ZUS zdała test pisemny.

   Pytana, czy potrzeba tam „nowej miotły, odpowiedziała, że przydałby się „duży odkurzacz”. Zadeklarowała ujawnienie ewentualnych „trupów w szafie”.

   Czy szefem ZUS mógł zostać ktoś, kto chce sprzątać stajnię Augiasza? Ktoś, kto jest ekspertem z prawa pracy i ubezpieczeń społecznych? Ktoś, kto na krytyce zusowskich nieprawidłowości zrobił doktorat? Ktoś, kto szczerze mówi co myśli o tym państwie w państwie, gdzie np. ja byłem przez ponad 9 miesięcy (do czasu wykonania korzystnego dla mnie wyroku sądowego) upodlany przez decyzyjnych debili na kierowniczych posadach, którzy sabotując politykę prozatrudnieniową rządu zastosowali przepis promocyjny (premiujący aktywność zawodową) w celu restrykcyjnym (poniewierali za utrzymywanie się nie z zawieszonego zasiłku dla bezrobotnych, lecz z płacy za legalną pracę!)?

   Dlatego akurat mnie nie zaskoczyło oblanie przez 31-letnią Kalatę wczorajszego (14.04.2015) egzaminu ustnego. Podczas tej rozmowy kwalifikacyjnej, przy drzwiach zamkniętych dla mediów, komisja Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej uświadomiła kandydatce, że jest ona osobą zwyczajnie niekompetentną.

   Jak znam życie polityczne III RP, premier Ewa Kopacz skorzysta ze swoich uprawnień i sama wybierze nowego prezesa ZUS. Jestem niemal pewien, że zostanie nim ktoś z legitymacją słusznej partii (PO lub PSL), a nie zdziwię się, jeśli będzie to któraś z psiapsiółek (pań od wspólnych ploteczek przy papierosku i wizyt u fryzjera) szefowej rządu.