Napisano w niej, jak tuż przed ostatnimi świętami
Bożego Narodzenia do placówki jednego z banków w Gorzowie Wielkopolskim wszedł
zamaskowany mężczyzna. Wpisał kody dostępu (najwidoczniej musiał je znać) do
systemu alarmowego i go unieruchomił. Skierował się do tzw. wrzutni, gdzie
przechowywane są pieniądze. Ukradł kilka paczek z banknotami, w sumie prawie
500 tys. zł. Po czym ponownie włączył alarm i wyszedł z budynku.
Wszystko to działo się między
22 a 24 grudnia 2014 w godzinach porannych. Przez blisko miesiąc (policja została
zawiadomiona dopiero 18.01.2015) nikt nie zauważył zniknięcia pokaźnej gotówki, a do dziś nie
ustalono sprawcy tego skutecznego włamania do bankowego sejfu.
Pikanterii sprawie nadaje fakt, że autorem wspomnianego
esemesa do mnie jest mężczyzna (znam jego personalia i miejsce zamieszkania,
ale prosił o anonimowość), który będąc inkasentem w konwoju pewnego feralnego
dnia transportował do różnych wrzutni bankowych około pół miliona z utargów.
Zaginęła tylko jedna przesyłka z zawartością 11.650 zł. Kamera wideo
zarejestrowała fakt wrzucenia koperty z tą kwotą do wpłatomatu. Koperta
zaginęła więc wewnątrz banku!
Mimo braku dowodów przywłaszczenia pieniędzy,
mężczyzna ten wyrokiem sądu musi teraz spłacać w ratach prawie 4-krotnie więcej
forsy niż jej zaginęło.