Wiem, że to ryzykowne, ale skorom weredyk, wyznam
wszem wobec, że mam w sobie coś z frenetyka. Co prawda uśpionego na co dzień,
ale od czasu do czasu rozbudzonego niczym wulkan. Zwłaszcza gdy ktoś mnie
szczególnie wnerwi. Np. kiedy jakiś urzędnik ZUS czy sędzia robi durnia z
siebie lub – co gorsza – ze mnie.
Rekonstrukcja i kontynuacja bloga założonego 11.11.2007, ocenzurowanego na początku marca 2014 przez anonima z Onetu i szefową Salonu24 - Bognę Janke pod dyktando prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu - sędzi Ewy Barnaszewskiej albo (sprawa jest zagadkowa, stąd ta alternatywa) jakiegoś pożytecznego idioty. Zapraszam też do lektury adamklykow.bloog.pl
niedziela, 8 lutego 2015
Wulkaniczny frenetyk to ja. Rzadko, ale jednak
Mniemam, że mam zdolność autodiagnozowania –
jakby rzekł obciachowo niegdysiejszy lider eseldeków Grzegorz Napieralski – „mojej
osoby”. Umiejętność samopoznawania pozwala mi twierdzić, że od kiedy jestem
emerytem i zacząłem być blogerem, wyspecjalizowanym w krytyce bezprawia
funkcjonariuszy publicznych, stałem się weredykiem. Wcześniej, jako zawodowy
dziennikarz, aż takim prawdopiszącym nie byłem. Nie tyle ze względu na państwową cenzurę
prewencyjną w czasach PRL-u, ile cenzurę wewnątrzredakcyjną i nawet autocenzurę
również po nastaniu III RP.