poniedziałek, 23 lutego 2015

Strach się bać

   Takie wrabianie w zbrodnię możliwe chyba tylko w Polsce! – skonstatowałem po obejrzeniu 22.02.2015 w Polsacie kolejnego odcinka „Państwa w państwie”, anonsowanego w internecie zajawką o treści:

   „ – Wszędzie mówią, ma być dowód. A tu nie ma nic – mówi informator. 

   Do redakcji programu "Państwo w państwie" zgłosił się były pracownik sądu, który anonimowo opowiedział o patologii wymiaru sprawiedliwości i nieprawidłowościach przy skazywaniu Piotra Mikołajczyka.

    – Kiedy czekaliśmy na ogłoszenie wyroku w sprawie Piotra Mikołajczyka podeszła do nas pewna osoba, która przekazała informacje, że ktoś chciałby się z nami spotkać zaraz po zakończeniu sprawy. Pojechaliśmy na miejsce, które wskazał informator i okazało się, że ta osoba wie bardzo dużo na temat tej sprawy wspomina Małgorzata Cecherz, reporterka "Państwa w państwie".  

   Naszej reporterce udało się porozmawiać z informatorem (…)

   – Ślady zapachowe, DNA i odciski powinny tam być, a nie ma nic – mówi w rozmowie mężczyzna.  

   (…) Piotr Mikołajczyk został skazany na 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo dwóch kobiet. W listopadzie 2010 roku znaleziono bowiem w Tłokini Wielkiej 2 martwe kobiety. Ofiarami były 80-letnia matka i jej 44-letnia córka. Śledczy prowadzący sprawę przez 9 miesięcy nie mogli wytypować sprawcy. Nagle po uzyskaniu anonimowej informacji, że mógł to być Piotr Mikołajczyk, aresztowali mężczyznę. 

   – Faktem jest, że ślady, które są zabezpieczone na miejscu zdarzenia nie wskazują na ich związek z oskarżonym – mówi prokurator Janusz Walczak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. 

   Zdaniem rodziny chłopak ze względu na swoje upośledzenie (ma iloraz inteligencji 62, czyli dawny debilizm) był ze strony organów ścigania pójściem na łatwiznę.  

   – Policja nie miała nic. Ani żadnego podejrzanego, ani dowodu. Więc złapali sobie dosłownie i w przenośni głupka – mówiła w programie Marta Mielczarek, siostra Mikołajczyka.  

   Jedynym dowodem świadczącym o winie mężczyzny było jego samooskarżenie. Czy można wyłącznie na podstawie takiego dowodu skazać upośledzonego człowieka na lata więzienia?

   – Przyznanie się do winy, również wymuszone, było królową dowodów, ale w średniowieczu – przypomina mec. Monika Trenc. 

   Po pierwszym programie, w którym opisywaliśmy historię Piotra Mikołajczyka, zgłosił się do nas także inny mężczyzna. Potwierdził on jedną z możliwych tez dotyczących okoliczności zabójstwa kobiet z Tłokini, że morderstwo miało mieć charakter rabunkowy. Taka okoliczność potwierdzałaby niewinność Piotra Mikołajczyka. Nagranie rozmowy z informatorem przekazaliśmy prokuraturze jako nowy dowód w sprawie. Niestety sąd na rozprawie ukarał Martę Mielczarek - siostrę Piotra Mikołajczyka – karą 3 tys. złotych bowiem nie chciała ujawnić sądowi danych informatora”.

   Do – szczerze pisząc – kiepsko zredagowanej i niedostatecznie dyskretnej tekstowej zajawki Polsatu (wypadałoby ją profesjonalniej zaadiustować) dodam, że Mikołajczyk, skazany wyłącznie na podstawie samooskarżenia, najpierw dostał dożywocie, zamienione następnie na 25 lat więzienia. Oskarżony o rzekome podwójne zabójstwo, przesłuchiwany przez policjantów z zastosowaniem przez nich przemocy psychicznej i najprawdopodobniej również fizycznej, miał używać słów, których – zdaniem rodziny – z pewnością nie znał i nie rozumiał. A ukarana grzywną siostra, zeznając jako świadek, odmówiła podania – podczas jawnego posiedzenia Sądu Okręgowego w Kaliszu pod przewodnictwem sędziego Krzysztofa Patyny – imienia i nazwiska nagranego informatora, ponieważ gwarantowała mu anonimowość i obawiała się o jego bezpieczeństwo.