poniedziałek, 2 lutego 2015

Ratuj się kto może przed bezrozumną władzą!

   Po osobistych doświadczeniach z urzędnikami ZUS i sędziami, żadne debilne słowa i czyny tubylczych funkcjonariuszy publicznych, zaliczanych skądinąd do elity umysłowej III RP, nie powinny mnie dziwić. A jednak…

   Pierwszym, który w 2015 autentycznie mnie zaskoczył, był znajomy z niegdysiejszych kontaktów dziennikarskich, minister spraw zagranicznych, magister historii Grzegorz Schetyna. Oświadczył on, że hitlerowski obóz koncentracyjny Auschwitz, zlokalizowany podczas II wojny światowej na terenie Polski przez okupujących ją Niemców, wyzwolili nie tyle krasnoarmiejcy z Rosjanami na czele, ile Ukraińcy. Podzielam zdanie satyryka Andrzeja Mleczki, wyrażone 1 lutego w cotygodniowym „Drugim śniadaniu mistrzów” w TVN 24, że to jedna z najgłupszych wypowiedzi rodzimych polityków. I że równie sensownie o zbrodnię katyńską można obwinić nie Sowietów, lecz Gruzinów, wszak wyrok śmierci na Polaków podpisywał wtedy niejaki Iosif Wissarionowicz Dżugaszwili, znany ludzkości pod ksywą Stalin.

   Równie dołujące okazało się obejrzenie i wysłuchanie tegoż dnia w Polsacie innego coniedzielnego programu telewizyjnego „Państwo w państwie”. Dowiedziałem się z niego m.in., że 500-złotowym mandatem ukarano sklepikarza Wojciecha Magdzińskiego z Raciborza, którego Państwowa Inspekcja Handlowa przyłapała na próbie sprzedaży dwóch butelek z 36-procentową zawartością alkoholu. Bo na fabrycznej etykiecie miały niezgodny z normami Unii Europejskiej napis: „Wódka”. Inspektorów nie interesowało, że ten napój spirytusowy oznakował tak, a nie inaczej legalny producent. Że po drodze do konsumenta jakiś urzędnik państwowy bez zastrzeżeń dokleił do butelek banderolę akcyzową. I że identyczne flaszki z wódkopodobną wódką można obecnie kupić w niemal każdym sklepie monopolowym w naszym absurdalnie pięknym kraju…