Ktokolwiek z pokrzywdzonych Włochów uzna, że padł ofiarą bezprawnego
wyroku, może domagać się zadośćuczynienia. Nie od samego sędziego, lecz od
państwa. Ono z kolei może zażądać od winnego samowolki, by zwrócił do budżetu
ekwiwalent w gotówce. Wysokość takiej kary finansowej nie może jednak
przekraczać sześciomiesięcznych zarobków sędziego.
Mam pomysł: niechaj owa włoska ustawa stanie się prawem obowiązującym w całej
Unii Europejskiej! Bo w dobrowolne uchwalenie podobnej w zdeprawowanej III RP
nie sposób uwierzyć.