Skojarzyłem, że ja niejednokrotnie używałem w tym blogu podobnych słów -
opisując swój proces przeciwko Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych.
Bo czyż nie jest złodziejstwem nieprzyznanie mi odszkodowania (dostałem tylko
symboliczne zadośćuczynienie za naruszenie dóbr osobistych) za samowolne decyzje zusowskich aparatczyków z
oddziału we Wrocławiu, skutkujące wyliczalnymi co do grosza stratami
finansowymi?
Bo czyż dowodem na istnienie układu mafijnego nie jest postanowienie
Prokuratury Rejonowej dla Wrocławia-Starego Miasta, błyskawicznie odmawiające
wszczęcia śledztwa na podstawie mojego zawiadomienia o przekroczeniu uprawnień
służbowych przez sędzie miejscowego Sądu Okręgowego, które orzekały niezawiśle
od litery ustaw i wbrew wykładni tych przepisów przez Sąd Najwyższy?
Pisałem o tym kilka lat po jakoby zniesławiających publikacjach
Maciejewskiego. Jestem pewien, że krytykowani to czytali. Do dziś nie zostałem
przez nikogo ze złodziei z układu mafijnego - wymienianych wielokrotnie z
imienia i nazwiska - oskarżony. Wybrali oni wariant dla nich bezpieczniejszy:
milczą i przeczekują w poczuciu pewności, że taka postawa gwarantuje im (właścicielom
dożywotnich immunitetów, wyjętym spod jakiejkolwiek zewnętrznej kontroli
orzecznictwa) bezkarność.