Odpowiadałem im, że jedyną sensowną drogą jest przedłożenie dowodów swoich
uprawnień we właściwym dla miejsca zamieszkania Sądzie Okręgowym - Sądzie Pracy
i Ubezpieczeń Społecznych. Procedura trwa wprawdzie co najmniej kilka miesięcy,
ale tylko prawomocny wyrok wymusza na ZUS-ie zmianę decyzji na przyznającą
świadczenie.
Przykro to stwierdzić, ale szkoda czasu na korespondowanie z Kancelarią
Prezydenta RP, z rządem, z parlamentem, z Trybunałem Konstytucyjnym, czy nawet
z rzecznikiem praw obywatelskich. Otrzymacie stamtąd co najwyżej informację, że
„porządek prawny” (sic!), obowiązujący w naszym kraju, nie pozwala tym
najwyższym urzędom państwowym na ingerowanie w decyzje ZUS w indywidualnych
sprawach pokrzywdzonych obywateli; kompetentny jest tylko sąd.
Zazwyczaj zachęcam poszkodowanych do kontaktowania się z mediami, zaznaczam
jednak, że coraz trudniej trafić w redakcjach na uczciwego i wrażliwego
dziennikarza, który miałby czas i odwagę pomóc. Ja sobie radzę sam, nagłaśniając
bezprawie ZUS-u w internecie.
Zastanawiające, że telefonujący do mnie z prośbą o poradę najbardziej wierzą w
moc… przekupienia urzędników decydujących o ich losie. „Gdyby mnie było stać,
dałbym w łapę i szybko osiągnąłbym cel” - powiedział wprost jeden z
moich rozmówców. Odradzam takie przyśpieszanie procedury załatwiania
świadczenia nie tylko dlatego, że to przestępstwo. Także dlatego, że to
robienie dobrze podłym ludziom na państwowych posadach.
12.2008