Co miała do powiedzenia głowa państwa? „Mało
poważne – stwierdził Bronisław Komorowski – są propozycje zmiany całego
systemu prawnego w Polsce. Wszyscy [?!] wiemy, że jest to niemożliwe[?!]”.
Nikt
ze słuchaczy nie miał wątpliwości, że była to polemika z konkurentką w
najbliższych, majowych wyborach prezydenckich – Magdaleną Ogórek. Wszak to ona zaproponowała
"napisanie prawa od nowa", obecnie bowiem jest ono "zbitkiem przepisów po jeszcze poprzednich systemach politycznych”,
przez co „ciągle uniemożliwia obywatelom rozwój i hamuje dobre, bezpieczne
życie".
Capi manipulacją na odległość. Bo czymże
różnią się słowa Komorowskiego: „Prawo
trzeba aktualizować i poprawiać”, od słów Ogórek: „Prawo trzeba napisać od nowa”
– z zastrzeżeniem, że „te paragrafy, które są spójne i transparentne, należy
skopiować”?
A poza tym mam wrażenie, że obecny prezydent
ponad interes zwykłych obywateli przedkłada fraternizowanie się z coraz
częściej ich krzywdzącymi sędziami. Pomny stalinowskiej prawdy, że nieważne,
kto jak głosuje; ważne, kto (w Państwowej Komisji Wyborczej) liczy głosy?
Na uroczystości w Pałacu Prezydenckim wystąpiła
też prof. Małgorzata Gersdorf – I prezes
Sądu Najwyższego. Przybytku tzw. wymiaru sprawiedliwości, w którym Centralne
Biuro Antykorupcyjne zebrało kwity na orzecznicze ustawki (nie mylić z
ustawami).
Media – oświadczyła m.in. Gersdorf – wypowiadają
się o sędziach i sądach w agresywny sposób, nie przebierając w słowach.
SN jest przedstawiany jako siedlisko „ośmiornicy” i korupcji. Dochodzi do wulgaryzacji
wypowiedzi, a przecież wolność słowa nie jest nieograniczona. Chciałam
tutaj panu prezydentowi naskarżyć na te media. Tego nie będziemy dłużej
znosić.
Zabrzmiało jak groźba wzięcia pismaków za
mordę.
Nieuzasadnione
bicie w niezawisłe sądownictwo – dodała Gersdorf – jest chwianiem podstawami
państwa. Sędziowie znają swoją odpowiedzialność i nie będą się przed nią
uchylać.
Zabrzmiało jak dowód utraty kontaktu szefowej
SN z rzeczywistością.
Natomiast prof. Roman Hauser – przewodniczący
Krajowej Rady Sądownictwa i prezes Naczelnego
Sądu Administracyjnego – przyznał półgębkiem, że „wprawdzie wiele negatywnych
ocen formułowanych wobec wymiaru sprawiedliwości jest niesprawiedliwych,
ale też niemało z nich wynika z faktycznych uchybień i błędów”.
To z kolei zabrzmiało mi jak w skeczu kabaretu
Tey o traktorze z zepsutym jednym kołem, ale z trzema dobrymi.
Kłykow, przestań szerzyć defetyzm! –
skarciłem sam siebie, niczym Zenon Laskowik Bolka…