piątek, 30 stycznia 2015

Szefowa Sądu Najwyższego skarży się na pismaków i im grozi

   Znajomy wrocławianin przysłał mi mejlem załącznik nazwany przez niego „kwiatkiem”. Zawierał on PAP-owską informację o wczorajszym (29.01.2015), pierwszym w 25-letniej historii III RP, noworocznym spotkaniu prezydenta z około 200 sędziami ze szczytów trzeciej władzy.

   Co miała do powiedzenia głowa państwa? „Mało po­waż­ne – stwierdził Bronisław Komorowski – są pro­po­zy­cje zmia­ny ca­łe­go sys­te­mu praw­ne­go w Pol­sce. Wszy­scy [?!] wiemy, że jest to nie­moż­li­we[?!]”.

    Nikt ze słuchaczy nie miał wątpliwości, że była to polemika z konkurentką w najbliższych, majowych wyborach prezydenckich – Magdaleną Ogórek. Wszak to ona zaproponowała "na­pi­sa­nie prawa od nowa", obecnie bowiem jest ono "zbit­kiem prze­pi­sów po jesz­cze poprzed­nich sys­te­mach po­li­tycz­nych”, przez co „cią­gle unie­moż­li­wia oby­wa­te­lom roz­wój i ha­mu­je dobre, bez­piecz­ne życie".

   Capi manipulacją na odległość. Bo czymże różnią się słowa Komorowskiego: „Prawo trzeba aktualizować i poprawiać”, od słów Ogórek: „Prawo trzeba napisać od nowa” – z zastrzeżeniem, że „te paragrafy, które są spójne i transparentne, należy skopiować”?

   A poza tym mam wrażenie, że obecny prezydent ponad interes zwykłych obywateli przedkłada fraternizowanie się z coraz częściej ich krzywdzącymi sędziami. Pomny stalinowskiej prawdy, że nieważne, kto jak głosuje; ważne, kto (w Państwowej Komisji Wyborczej) liczy głosy?     

   Na uroczystości w Pałacu Prezydenckim wystąpiła też prof. Mał­go­rza­ta Gers­dorf – I prezes Sądu Najwyższego. Przybytku tzw. wymiaru sprawiedliwości, w którym Centralne Biuro Antykorupcyjne zebrało kwity na orzecznicze ustawki (nie mylić z ustawami).

   Media – oświadczyła m.in. Gersdorf – wy­po­wia­da­ją się o sę­dziach i są­dach w agre­syw­ny spo­sób, nie prze­bie­ra­jąc w sło­wach. SN jest przed­sta­wia­ny jako sie­dli­sko „ośmior­ni­cy” i korup­cji. Do­cho­dzi do wul­ga­ry­za­cji wy­po­wie­dzi, a prze­cież wol­ność słowa nie jest nieograniczo­na. Chcia­łam tutaj panu pre­zy­den­to­wi na­skar­żyć na te media. Tego nie będziemy dłużej znosić.

   Zabrzmiało jak groźba wzięcia pismaków za mordę.

   Nie­uza­sad­nio­ne bicie w niezawisłe są­dow­nic­two – dodała Gersdorf – jest chwianiem podsta­wa­mi pań­stwa. Sę­dzio­wie znają swoją od­po­wie­dzial­ność i nie będą się przed nią uchy­lać.

   Zabrzmiało jak dowód utraty kontaktu szefowej SN z rzeczywistością.   

   Natomiast prof. Roman Hauser – prze­wod­ni­czą­cy Krajowej Rady Sądownictwa i pre­zes Naczelnego Sądu Administracyjnego – przyznał półgębkiem, że „wprawdzie wiele negatywnych ocen for­mu­ło­wa­nych wobec wy­mia­ru spra­wie­dli­wo­ści jest nie­spra­wie­dliwych, ale też nie­ma­ło z nich wy­ni­ka z fak­tycz­nych uchy­bień i błę­dów”.

   To z kolei zabrzmiało mi jak w skeczu kabaretu Tey o traktorze z zepsutym jednym kołem, ale z trzema dobrymi.

   Kłykow, przestań szerzyć defetyzm! – skarciłem sam siebie, niczym Zenon Laskowik Bolka…