niedziela, 4 stycznia 2015

Sługa na telefon

   Tydzień już minął, a ja wciąż jestem pod wrażeniem pewnego telefonu.

   Zadzwonił starszy mężczyzna o znanym mi imieniu i nazwisku, mieszkaniec Mirkowa. Oświadczył bez gry wstępnej, że właśnie jest we Wrocławiu i chce się ze mną spotkać.

   - W jakiej sprawie?

   - Nie mogę powiedzieć, bo jestem na podsłuchu.

   Przypomniałem sobie, że dokładnie w ten sam sposób wymógł na mnie w listopadzie 2012 pierwsze i zarazem ostatnie spotkanie w cztery oczy. Nalegał wtedy, abym coś napisał o jego konflikcie z sąsiadem. Po wysłuchaniu nieweryfikowalnych szczegółów oświadczyłem, że skoro potrafi pisać do policji, prokuratury i sądu, to niech się nikim nie wyręcza, tylko założy własnego bloga i umieszcza w nim co chce na własną odpowiedzialność. Ja wtranżalać się między wódkę a zakąskę nie zamierzam.

   - Nie nadużywa pan mojej uprzejmości? - zapytałem 28.12.2014 poirytowany. - Jest niedziela! - zauważyłem.

   - Przepraszam, chciałem pana poprosić o pomoc w przesłaniu danych z komputera na pendrajwa…

    Te słowa tak mnie rozeźliły, że telefonujący sam się rozłączył przed zakończeniem mojego paternoster.