Annie Małgorzacie (drugie imię też ma ładne) Sobczak nominację wręczył Lech
Kaczyński, skądinąd profesor prawa, na uroczystości 18.07.2008,
w swojej warszawskiej siedzibie. Przy tej okazji powiedział do
mianowanych (nadużywając nieco partykuły „to”):
„Sędziowie to nie jest zawód, to jest stan. W polskim wymiarze sprawiedliwości
sędzia jest wyposażony w niezwykłą władzę nad innymi ludźmi. To jest władza,
która podlega kontroli, ale tylko w ramach korporacji, do której Państwo
należycie. Nie podlega żadnej kontroli zewnętrznej.
Czy to źle, czy to dobrze? Jest to pewien model w europejskiej kulturze, o
którym - moim zdaniem - wolno dyskutować. Taka dyskusja się odbędzie już
niedługo. Dzisiaj jest tak i nic nie jest tego w stanie zmienić. A to się łączy
z nieprawdopodobną wręcz odpowiedzialnością za to, co dla Państwa jest lub
będzie rutyną, a co dla tych, którzy stoją po drugiej stronie - czy to
jest sprawa karna, czy ze stosunku pracy, czy cywilna, czy gospodarcza, czy
ubezpieczeniowa - są to często decyzje o charakterze życiowym. I stąd też
olbrzymia Państwa odpowiedzialność w realizowaniu tej szczytnej misji.
Ale skoro Państwo z własnej, nieprzymuszonej woli się tego podjęli, to trzeba
to czynić z pożytkiem i dla kraju, i dla ludzi, o których losach się
rozstrzyga. Chciałbym też Państwu życzyć, szczególnie nowo powołanym sędziom
sądów rejonowych, żebyśmy się jeszcze spotkali na tej sali przy awansie”.
A ja, w imieniu własnym i Kubusia Puchatka, chciałbym życzyć Sobczak więcej
rozumku. Z wiarą, że to możliwe. I obiecuję dokładać starań, aby ta pani sędzia
nie narzekała na brak jakiejkolwiek kontroli. Na moją pamięć i korzystanie przeze
mnie z wolności słowa może liczyć.
PS. Nazywając wcześniej Annę Sobczak „perłą wrocławskiej Temidy” - nie
wiedziałem, że jej drugie imię to Małgorzata. Pochodzi ono od łacińskiego słowa
„margarita” i oznacza właśnie perłę!
11.2008