Internautka Sasanka do Falkensteina i jego
korporacyjnych współtowarzyszy:
„Właśnie zdążyłam zauważyć, że na tym forum
wypowiadają się głównie sędziowie uważający się za pokrzywdzonych
niesprawiedliwymi ocenami wystawianymi im przez podsądnych. Miałam jednak
nadzieję, że – jak to w normalnej dyskusji bywa – ktoś z podsądnych (np. ja)
może odpowiedzieć sędziom tym samym.
Podałam wprawdzie przykład konkretnej
sprawy, nie przeczę, ale inni dyskutanci (sędziowie, adwokaci, radcowie prawni,
asystenci sędziów) przecież robią to samo. Podobnie jak oni (w tym Pan Sędzia)
nie podałam żadnych danych mogących zidentyfikować kogoś. Nie podałam danych
sędziów, stron procesu, nie wskazałam Sądu, sygnatury sprawy…
Uznałam, że skoro Pan opisuje konkretne, prawdziwe – jak sam Pan twierdzi – przypadki (bez wskazywania danych), mające świadczyć o niesprawiedliwych ocenach podsądnych wystawianych sędziom, to wolno mi – jako podsądnej – odpowiedzieć w analogiczny sposób, naświetlając sprawę z drugiej strony.
Inaczej nie jest to żadna dyskusja, walka na argumenty, tylko biadolenie członków towarzystwa wzajemnej adoracji, nie służące niczemu dobremu. No, może poza poprawieniem sobie samopoczucia”.
Falkenstein do Sasanki:
„Powtórzę jeszcze raz. To nie jest miejsce,
w którym osoba uważająca się za pokrzywdzoną przez sądy może poszukiwać wsparcia
czy potępienia złych sędziów, tudzież uskarżać się na orzeczenia, które zapadły
w jej sprawie. Odsyłam do podstrony "o komentarzach", tam napisałem
wszystko na ten temat”.
Sasanka do Falkensteina:
„Przeczytałam już podstronę "o
komentarzach" i oczywiście dostosuję się do ustalonych przez Pana zasad.
Pana blog – Pan ustala zasady.
Proszę natomiast o przemyślenie moich
uwag i ewentualną zmianę tych zasad. Bo czy dyskusja – czyli walka na argumenty
– prowadzona w konwencji: „My (sędziowie) bijemy. Nas bić nie wolno”, której
wynik jest oczywisty – PEWNE, NIEUCHRONNE ZWYCIĘSTWO sędziów nad
interlokutorami będącymi podsądnymi, może doprowadzić do założonego przez Pana
celu? Jaka jest szansa, że doprowadzi do zwiększenia zaufania obywateli do sędziów,
gdy czytelnicy tego bloga widzą, iż nawet w dyskusji sędziowie stosują (bez
urazy) nieuczciwe zasady?
I z innej strony: Czy taka dyskusja,
według takich zasad, GWARANTUJĄCYCH sędziom zwycięstwo, daje Panu (i innym
sędziom) choć odrobinę satysfakcji? Śmiem w to wątpić.
Poza tym proszę zauważyć, że mój wpis
nie stanowił ani uskarżania się na złych sędziów, ani poszukiwania wsparcia.
Stanowił jedynie odpowiedź na głos w dyskusji (zapewne sędziego), że sędziowie
niewinnie obrywają za złą pracę sekretariatu.
Podałam przykład, że jest też odwrotnie”.
Anonim, zapewne jakiś koleś autora
bloga:
„Falky nie karm więcej trolla”.
Falkenstein oczywiście skorzystał z tej
porady (typowej, gdy członkom prawniczej sitwy brakuje sensownych argumentów) i
wymownie – w wątku rozwijanym przez Sasankę – zamilkł.