czwartek, 1 stycznia 2015

Pogadaliśmy jak pismak z sędzią

   Po przesłaniu 31.12.2014 Falkensteinowi tekstu „Ofiara sądowej bylejakości” i – ku mojej uciesze – opublikowaniu go w blogu "Sub iudice", jeszcze tegoż dnia wywiązał się między nami dialog, który cytuję w całości (nawet bez poprawiania interpunkcji adwersarza). Oceny pozostawiam Czytelnikom.

   Falkenstein:

   „Małe wyjaśnienie. Na moim blogu nie ma prewencyjnej cenzury komentarzy. Wszystkie komentarze zamieszczane w ciągu 14 dni od opublikowania wpisu są widoczne natychmiast, bez zatwierdzenia przeze mnie, o ile nie zostaną zatrzymane przez antyspamowy filtr Bloggera. Tak więc proszę nie zgrywać tutaj ofiary która jest cenzurowana. A skoro przy tym jesteśmy to pozwolę sobie przypomnieć ustalone przeze mnie zasady komentowania wpisów:

   "4. Nie interesują mnie historie o zbrodniach sądowych, pomyłkach sądowych, mafiach sądowych, ludziach pokrzywdzonych przez wymiar sprawiedliwości, kuriozalnych wyrokach itp. Dlatego proszę sobie darować zamieszczanie komentarzy z podobnymi historyjkami. Wystarczy, że widzę je przy każdej nadarzającej się okazji w komentarzach do artykułów w "Rzepie" i "Gazecie Prawnej" Jeżeli takie komentarze zostaną zamieszczone to będą one usuwane."

   I proszę o nietrollowanie w komentarzach. Temat wpisu jest zupełnie inny niż prezentowany tutaj.

   I jeszcze jedno. Czy mogę liczyć na przeprosiny za bezpodstawne pomówienie o cenzorskie praktyki? I to publicznie?”.

   Ja:

   „Nie mam zamiaru przepraszać za nieukazanie się mojego pierwszego – anonimowego – komentarza. Po potwierdzenie tego faktu proszę się zwrócić do administratora Bloggera.

   A propos "bezpodstawnego pomówienia o cenzorskie praktyki". W przeszłości dał mi się Pan poznać niejednokrotnie właśnie jako wycinacz krytycznych komentarzy.

   Tak na marginesie: kiedy sędziowie utrzymywani z podatków obywateli zaczną przynajmniej przepraszać ich za jakże częste skandaliczne orzecznictwo? Gdyby tyle rażących błędów robili w swojej pracy nieporównywalnie od nich szybsi dziennikarze (wiem co piszę, bo jestem emerytowanym pismakiem), dawno zostaliby zwolnieni dyscyplinarnie”.

   Falkenstein:

   „Jak widać dalsza dyskusja nie ma sensu. Z mojej strony EOT”.

   Ja:

   „Stary sędziowski numer: przemilczeć i przeczekać, bo kto co nam – nietykalnym i bezkarnym – zrobi?”.

   Ileż trzeba mieć złej woli – pomyślałem już podczas cytowania owego dialogu – aby nazywać "trollowaniem" moją próbę obrony upodlonego człowieka przed nieudolnością i bezdusznością niepełnosprawnych intelektualnie i uczuciowo funkcjonariuszy tzw. wymiaru sprawiedliwości...

   Ponadto w sylwestra na forum "Sub iudice" dał głos – anonimowo – jakiś – najprawdopodobniej – sędzia, pisząc:

   „Autor bloga o problemach ogólnych, a szanowny pan o konkretnej sprawie, dowolnie opisywanej. Mniej jadu, a więcej rozwagi i refleksji także nad sobą, czyli popieram stanowisko Falkensteina.

   Szczęśliwego Nowego Roku, w szczególności dla wszystkich ciężko pracujących Sędziów Sądów Rejonowych!!!!”.

   Odszczeknąłem mu: „O tak, ja o konkretach, Falkenstein – o ogólnikach. A Panu, jak wielu polskim sędziom, myli się swoboda z dowolnością ocen”.

   Proszę jeszcze zwrócić uwagę na pisownię anonima: "szanowny pan" i "Sędziów Sądów Rejonowych". Ot, kultura...