Postanowiłem się wtrącić słowami: „Znam
szczegóły sprawy opisywanej przez Anonimowego i jestem przekonany o jego
niewinności. Jest on typową ofiarą sędziów, którzy nie czują wyrzutów sumienia
z powodu bylejakości swojej pracy i którzy nie mają za grosz empatii”.
Mój komentarzyk - jak widać, kulturalny - został
w całości ocenzurowany. Dla sędziego Falkensteina najwyraźniej okazał się nie
do zaakceptowania.
Autorowi bloga „Sub iudice” i osobnikom
jemu podobnym pozwolę sobie tą okrężną drogą uzasadnić, dlaczego wierzę w
niewinność Anonimowego. Otóż on, będąc inkasentem w konwoju, feralnego dnia
transportował do różnych wrzutni bankowych około pół miliona z utargów.
Zaginęła tylko jedna przesyłka z zawartością 11.650 zł. Kamera wideo zarejestrowała
fakt wrzucenia koperty z tą kwotą do wpłatomatu, który akurat nie drukował -
zdarza się - potwierdzeń transakcji. Koperta zaginęła wewnątrz banku!
- Ja naprawdę nigdy nic nie ukradłem -
przysięga pechowy inkasent. A mimo to musi teraz spłacać swój rzekomy dług,
który z czasem wzrósł prawie 4-krotnie.
PS.
Przesłałem ten felietonik Falkensteinowi. Bez nadziei na jego jakikolwiek odzew,
jedynie ku refleksji.