środa, 21 stycznia 2015

Państwo prawników

   „Państwo prawne”, jakim wedle konstytucji jest III RP, zaczyna mi coraz bardziej przypominać orwellowski folwark zwierzęcy. W naszym pięknym kraju ludzie też są równi i równiejsi. Z prawnikami przy korycie. I z rządami świń (urzędników) nad baranami (obywatelami).

   Kilka cytatów:

   - My nie mamy jeszcze państwa prawa, który to ideał daleki jest od rzeczywistości. Na razie mamy państwo prawników, którzy zagwarantowali sobie przywileje materialne, rozdali sobie funkcje, a kiedy ktoś chce ich zmusić do obrony prawa (…) albo po prostu do obrony sprawiedliwości, podnoszą krzyk, że to zamach na demokrację.

   - System wymiaru sprawiedliwości jest w zasadzie dysfunkcjonalny. Powiem rzecz straszną, ale pod względem funkcjonalnym w PRL-u wyglądało to lepiej niż dzisiaj, bo istniał rygor strachu, opresyjny system polityczny wymuszał pewną efektywność. Gdy przeszliśmy na autentyczną niezawisłość (…) mechanizm zaczął się rozłazić.

   - Niezawisłość bez etosu, bez moralności, bez dobrej tradycji i zwyczajów cywilizacyjnych powoduje paraliż i daje środowisku [sędziowskiemu] poczucie bezkarności.

   - Sędziowie są zadziwiająco wyczuleni na zagrożenie ich praw korporacyjnych. Wystarczy tylko wspomnieć o możliwości ich ograniczenia, a zaraz jest krzyk o gwałconej niezawisłości, godności, demokracji.

   - Wszystkie [korporacje prawnicze] działają na podobnej zasadzie. Żadna nie potrafiła wytworzyć prawdziwego etosu i każda zajmuje się przede wszystkim obroną interesów swoich członków za wszelką cenę. Nie ma w nich realnej odpowiedzialności dyscyplinarnej.

   - Sytuacja w polskich korporacjach prawniczych jest patologiczna.

   Kto to powiedział? Rzecznik praw obywatelskich, dr Janusz Kochanowski, w wywiadzie zatytułowanym „To nie jest państwo prawa”, wydrukowanym 4.04.2008 w „Fakcie”.

   Powiedział to prawnik, szef urzędu państwowego nie chroniącego – wbrew swojej nazwie - zwykłych Kowalskich przed bezprawiem wszechwładnych w Polsce biurokratów, ze zgrają służących im mecenasów, prokuratorów i sędziów. Wiem, co piszę, bo przekonałem się o tym osobiście, gdy w latach 2006-2007 prosiłem m.in. właśnie rzecznika praw obywatelskich o pomoc w moim sporze z ZUS-em.

   Zauważy ktoś, że ten wywiad z lansującym swój pozytywny wizerunek dr. Kochanowskim wydrukowano w tabloidzie schlebiającym niewybrednym gustom. No to zapraszam do lektury, łatwych do znalezienia w internecie, wywiadów z tą samą osobą z okresu, kiedy jeszcze nie był ombudsmanem, wydrukowanych w pismach, które są niewątpliwie ambitniejsze.

   Ja poprzestanę na zacytowaniu fragmentu jego rozmowy z „Gazety Prawnej” z 7.03.2005, zatytułowanej „Sądy zasłużyły sobie na złą opinię”.

   - Z badań opinii publicznej wynika, że ponad 60 proc. Polaków źle ocenia pracę sądów. Dlaczego tak jest?

   - Zaledwie jedna piąta Polaków ocenia sądy dobrze. Z bardziej szczegółowych badań wynika, że ci, którzy mieli sami do czynienia z sądem, mają o nim gorszą opinię od tych, którzy szczęśliwie sądu unikali. Sam, na podstawie własnych doświadczeń, musiałbym ocenić, że jest to bardzo źle funkcjonująca instytucja, nie wypełniająca swoich podstawowych zadań. Nie gwarantująca, wraz z organami ścigania, bezpieczeństwa obywateli, ani ochrony własności. Odbiegająca od standardów europejskich, źle zorganizowana, o której trudno powiedzieć coś dobrego.

   - Co trzeba zrobić, żeby zmienić tę sytuację?

   - Widać jasno, że wymiar sprawiedliwości i system prawa wymagają zasadniczych reform.

   Jest też w tym poważnym wywiadzie z dr. Kochanowskim pewien wątek osobisty:

   - Kiedyś zrobiłem taki test swojej sprawy, którą prowadziłem przez szereg instancji. Gdyby była to dla mnie sprawa życiowa, mógłbym to bardzo ciężko znieść. W sądzie rejonowym spotkało mnie zachowanie jak na bazarze Różyckiego, w okręgowym miałem już do czynienia z półinteligentką, w apelacyjnym niezbyt słuchano i rozumiano moją argumentację. Gdybym nie był pewien tego, co mówiłem, bo uczyłem tego co najmniej od kilkunastu lat, straciłbym przekonanie do słuszności swojej sprawy. A w kasacji w Sądzie Najwyższym sędzia sprawozdawca nawet nie przeczytała akt. Przegrałem.

   Podobnie krytycznie, w innych wywiadach, obecny rzecznik praw obywatelskich wyraża się o całym polskim środowisku prawniczym, którego sam jest reprezentantem!

12.2008