wtorek, 6 stycznia 2015

Mentalność sędziego Falkensteina

   Jest odzew adresata - autora bloga „Sub iudice” - na mój dzisiejszy (6.01.2015) wpis z godziny 7.35:

    „Uprzejmie zapytowywuję Pana Sędziego Falkensteina, dlaczego - wbrew publicznym zapewnieniom - wykasowuje ze swego bloga komentarze Czytelników, które są na temat i nie zawierają inwektyw? I dlaczego cenzorskich ingerencji nie zaznacza - jak bywa w przypadku moich rzadkich, gościnnych występów na forum „Sub iudice” - komunikatem o usunięciu wpisu? Wczoraj taki los spotkał dwa jakoby nieprawomyślne komentarze znanego mi internauty. Wyleciały one w kosmos, mimo że nawiązywały bezpośrednio do treści felietonu „36 minut” i zawierały kulturalnie sformułowane oczywiste oczywistości, że w sądach powinna liczyć się nie ilość, lecz jakość orzeczeń, zaś obciążenie sędziów pracą nie może powodować skazywania niewinnych ludzi…”.

   Wpis ten przetrwał ponad 3 godziny, po czym zamiast niego pojawił się komunikat o „usunięciu”.

   O 10.44 Falkenstein odpowiedział - we własnym mniemaniu zapewne sensownie - wklejeniem punktów 4 i 5 swojego regulaminu publikowania komentarzy w blogu „Sub iudice”. Równie dobrze mógłby zacytować całość, która brzmi tak:

   „Komentarze czytelników od samego początku były dla mnie źródłem inspiracji. Niestety zdarzyło się, że nie wszyscy potrafili prawidłowo korzystać z prawa do swej wypowiedzi. Takich "czarnych owiec" było wprawdzie niewiele, ale mimo to ich wybryki kilkukrotnie skłaniały mnie do zastanowienia, czy warto dalej pisać tego bloga.

   Pozwoliłem sobie zatem spisać kilka zasad dotyczących komentowania postów na tym blogu. Ustaliłem je po to, by było jasne czego oczekuję, a czego tolerować nie mogę i nie będę. Proszę o stosowanie się do nich.

   1. Ten blog i komentarze do niego to nie jest miejsce gdzie można korzystać z wolności słowa i pisać wszystko, o wszystkich i na wszystkich. Zastrzegam więc sobie prawo do skasowania każdego komentarza bez podawania przyczyn. Orzeczenie to jest ostatecznie i nie podlega zaskarżeniu, w związku z czym nie wymaga ono uzasadnienia. W tym zakresie moja władza na blogu jest absolutna.

   2. Nie będą tolerowane komentarze agresywne, komentarze zawierające słowa i określenia wulgarne bądź pomówienia pod adresem kogokolwiek, a w szczególności pod adresem sędziów. Jeżeli ktoś ma dowody na korupcję powinien je przedstawić właściwym organom, a nie opisywać w internecie.

   3. kasowane będą wszelkie komentarze zawierające prośby o udzielenie porady prawnej w konkretnej sprawie jak również prośby o skomentowanie, czy ocenę prawidłowości wydanego przez jakiś sąd orzeczenia. To nie jest miejsce do wylewania frustracji z powodu niekorzystnego orzeczenia sądu.

   4. Nie interesują mnie historie o zbrodniach sądowych, pomyłkach sądowych, mafiach sądowych, ludziach pokrzywdzonych przez wymiar sprawiedliwości, kuriozalnych wyrokach itp. Dlatego proszę sobie darować zamieszczanie komentarzy z podobnymi historyjkami. Wystarczy, że widzę je przy każdej nadarzającej się okazji w komentarzach do artykułów w "Rzepie" i "Gazecie Prawnej" Jeżeli takie komentarze zostaną zamieszczone to będą one usuwane.

   5. Proszę sobie darować wysyłanie komentarzy z pytaniami dlaczego komentarz został skasowany, swoimi opiniami na temat mojej decyzji czy cywilnej odwagi tudzież cenzorskich praktyk. To jest moja decyzja i to ja wyznaczam granice wolności słowa na tym blogu. Jeżeli komuś to nie odpowiada to może założyć sobie własnego bloga.

   6. Jeżeli komuś poprawi to humor to z góry zapowiadam, że kasowane będą wszelkie nieprawomyślne komentarze zawierające prawdę na temat sądów, sędziów i wymiaru sprawiedliwości, jak również zawierające wszelką krytykę mojej osoby i poglądów. Jeżeli to sobie wyjaśniliśmy, to możemy przejść dalej.

   7. W wypadku uporczywego naruszania przez czytelników zasad rządzących zamieszczaniem komentarzy wprowadzona zostanie ich weryfikacja przed publikacją, albo całkowicie wyłączona zostanie możliwość dodawania komentarzy”.

   Po przypomnieniu punktów 4 (dlaczego akurat tego, cholera wie) i 5 (to już bardziej zrozumiałe), specjalnie do mnie i podobnych typków Falkenstein dopisał:

   „Jeszcze raz proszę o stosowanie się do zasad komentowania artykułów. Są te same i niezmienne od niemal pięciu lat”.

   Tłumacząc z języka sędziowskiego na polski: chwalisz aparatczyków tzw. wymiaru sprawiedliwości - masz prawo do bezgranicznej wolności słowa w komentowaniu treści bloga „Sub iudice”; masz czelność ich krytykować - won stąd!

   Po reakcji Falkensteina uważam, że wcale nie muszę tego funkcjonariusza publicznego kompromitować opisami stanu jego umysłu i obnażaniem choroby mentalnej. Robi to znakomicie on sam.