Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że niezdolność przyznania się
ZUS-owskich prominentów do oczywistej nielegalności ponad 9-miesięcznego
odmawiania mi świadczenia przedemerytalnego bierze się głównie stąd, że
zawinili nie tylko i nie głównie jacyś szeregowi nieudolni urzędnicy, lecz
przede wszystkim ich zatrważająco bezrozumni szefowie na wszystkich szczeblach
biurokratycznych procedur - od kierowników inspektoratu i dyrektorów oddziału
we Wrocławiu, po prezesów centrali w Warszawie. Podwładnych zawsze można
ukarać, kto jednak ma rozliczyć ich zwierzchników, skoro instytucja ta jest
swoistym państwem w państwie, a rządowy nadzór nad nią jest nieomal fikcją?
Przekonałem się osobiście, że logika absurdu, do spółki z debilizmem
prawniczym, trzymają się w ZUS-ie mocno, niczym „Chińczyki” w polityce. Nie
wróży to nic dobrego innym nieszczęśnikom - ofiarom przestępczego nadużywania
władzy przez zidiociałych aparatczyków, nieodpowiedzialnie decydujących o
cudzych losach.
10.2008