Optymistyczna jest taka: coraz rzadziej
widać i słychać (p)osłów i innych politycznych durniów, tudzież zwykłych
obywateli lubiących być pożytecznymi idiotami, jak perorują wszem wobec, że „z
wyrokami sądów się nie dyskutuje”. Jakby to była jakaś prawda objawiona i nie
do podważenia.
Natomiast pesymistyczna jest taka: coraz
częściej - ostatnio przy okazji skarg na rzekome sfałszowanie wyników wyborów
samorządowych - ludziska te klepią jak zdrowaśki, że obiektywnym arbitrem mogą
być tylko i wyłącznie „niezawisłe sądy”. Np. wrocławski, okręgowy, pod
prezesurą Ewy Barnaszewskiej? Doświadczyłem i potwierdzam: ten sąd faktycznie
jest niezawisły - od ustaw dotyczących meritum sporu, od zdrowego rozsądku, od
elementarnej przyzwoitości, od czegokolwiek. Czy od kogokolwiek (zwłaszcza od
władzy politycznej) też, tego pewien nie jestem…