piątek, 12 grudnia 2014

Afery korupcyjnej w Sądzie Najwyższym ciąg dalszy

   Już po fakcie dowiedziałem się od jednego z moich stałych Czytelników – Tomasza G., że 10.12.2014 wieczorem w Telewizji Republika, w programie „Zadanie specjalne”, ujawniono bulwersujące nagranie, m.in. z takim tekstem: „No więc słuchaj, Boguś! Ta kasacja jest źle napisana. Masz coś do pisania? To ci powiem, co tu jest kompletną kichą”. To fragment rozmowy między sędzią Sądu Najwyższego – Henrykiem Pietrzkowskim a sędzią Naczelnego Sądu Administracyjnego w stanie spoczynku – Bogusławem Moraczewskim.

   Proszę sobie wyobrazić, że Pietrzkowski w pisemnym oświadczeniu, skierowanym do I prezesa SN, zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek uzgadniał z Moraczewskim treść kasacji. Wygląda na to, że dopuścił się kłamstwa wobec swojego przełożonego!

   Aby przybliżyć i zarazem przypomnieć temat, zacytuję w całości mój blogowy wpis z października 2012. Dodam jeszcze, że do dziś (mamy 11.12.2014) nikogo z sędziów – „bohaterów” afery nie ukarano, ani nawet nie oskarżono.

KULISY KORUPCJI W SĄDZIE NAJWYŻSZYM

   Troje dziennikarzy „Gazety Polskiej” – Dorota Kania, Samuel Pereira i Dawid Wildstein – ujawniło w wydaniu tego tygodnika z 10.10.2012 szczegóły umorzonej przez Prokuraturę Apelacyjną w Krakowie „afery korupcyjnej w wymiarze sprawiedliwości”.

   Jednym z jej negatywnych bohaterów jest sędzia Izby Cywilnej Sądu Najwyższego – Jan Górowski, dobry znajomy prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Razem pracowali w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie.

   To właśnie na skutek działań Seremeta śledztwo przeciwko Górowskiemu i kilku innym prawnikom zostało umorzone. Stało się tak ku zaskoczeniu Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które przez kilka lat zbierało dowody w sprawie (udokumentowane m.in. na blisko 200 płytach CD i DVD).

   Główną rolę w upublicznieniu korupcji, sięgającej najwyższych szczebli polskiego sądownictwa, odegrał biznesmen, milioner z podwójnym (polskim i niemieckim) obywatelstwem – Józef Matkowski. Jest on ponoć przyrodnim bratem Ryszarda Sobiesiaka, znanego z głośnej afery hazardowej.

   Obaj prowadzili wspólne interesy. W 2005 pokłócili się o zyski ze sprzedaży gruntów pod inwestycje na Bielanach Wrocławskich.

   Oprócz braci, w spółce handlującej ziemią zasiadał Józef Kwiatkowski. Matkowski miał dać swoje pieniądze na kupno gruntów na rzecz spółki, które później zostały sprzedane z ogromną przebitką. Po transakcji Sobiesiak i Kwiatkowski domagali się udziału w dochodzie. Ponieważ Matkowski odmówił, zaczęto się procesować.

   W 2008 najpierw Sąd Okręgowy we Wrocławiu, a następnie tutejszy Sąd Apelacyjny nakazał Matkowskiemu zapłacić Kwiatkowskiemu (wniósł pozew sam, bez Sobiesiaka) kwotę ponad 17 mln zł. Zobowiązany nie chciał się z takim orzeczeniem pogodzić.

   Nakaz zapłaty został wystawiony Matkowskiemu w ciągu kilkunastu dni. Szybkość egzekucji wzbudziła jego podejrzenia co do bezstronności sądu.

   Wtedy do akcji wkroczył adwokat B. (dziennikarze „GP” ukrywają go pod inicjałem nazwiska). Wcześniej był on mecenasem reprezentującym i Kwiatkowskiego, i Sobiesiaka.

   B. zaproponował Matkowskiemu złożenie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego, obiecując jednocześnie jej pozytywne rozpatrzenie, czyli uchylenie niekorzystnego dla niego wyroku SA, dzięki wpływom swojego przyjaciela – radcy prawnego Ryszarda Kucińskiego (zmarł w maju 2011). W przeszłości był on rzecznikiem prasowym Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie, adwokatem w kancelarii związanego z lewicą mecenasa Krzysztofa Czeszejko-Sochackiego i pełnomocnikiem Andrzeja Leppera.

   Matkowski o propozycji B. poinformował Centralne Biuro Antykorupcyjne. Wszczęło ono – za zgodą ówczesnego prokuratora generalnego Andrzeja Czumy – operację pod kryptonimem „Alfa”. Wszystkie rozmowy Matkowskiego z prawnikami on sam nagrywał. Była zgoda sądu na założenie podsłuchów przez CBA.

   Już podczas pierwszego spotkania Kuciński poinformował Matkowskiego, że ma znajomego sędziego, który załatwia mu różne sprawy w Sądzie Najwyższym. Mówił o Bogusławie Moraczewskim z Naczelnego Sądu Administracyjnego, mającym w swej cefałce m.in. skazanie w Piotrkowie Trybunalskim na kary więzienia działaczy bełchatowskiej „Solidarności” w stanie wojennym, zasiadanie w latach 1994-1998 w Krajowej Radzie Sądownictwa (gdzie pełnił też funkcję rzecznika prasowego) i niedoszłe członkostwo w Trybunale Konstytucyjnym z rekomendacji SLD (zrezygnował z kandydowania tuż przed głosowaniem w Sejmie, gdy dziennik „Życie Warszawy” opisał jego ponurą przeszłość orzeczniczą).

   Kuciński poinstruował Matkowskiego, że najważniejsze jest pozytywne załatwienie tzw. przedsądu. Chodzi o etap w SN, poprzedzający rozpoznanie kasacji. Skarga jest badana wstępnie na posiedzeniu niejawnym przez jednego sędziego, który decyduje o przyjęciu bądź odrzuceniu kasacji. Decyzja ta nie podlega zaskarżeniu.

   Początkowo Kuciński zażądał od Matkowskiego 200 tys. zł zaliczki gotówką – dodając, że nie jest pewny, ile będzie musiał zapłacić finalnie, jako „procent od wygranej”. Zapewnił, że korzystne orzeczenie załatwi na polowaniu, ponieważ znajomy sędzia jest zapalonym myśliwym.

   Pierwszą kontrolowaną łapówkę Kuciński przyjął od Matkowskiego w styczniu 2009, co zostało nagrane. Wcześniej funkcjonariusze CBA skserowali banknoty przeznaczone do wręczenia i spisali ich numery.

   W kwietniu 2009 mecenas B, jego wspólniczka Agnieszka G. i Kuciński podczas spotkania z Matkowskim powiedzieli mu, że załatwienie sprawy po jego myśli będzie kosztowało 2 mln zł, które mają być przekazane po korzystnym dla niego wyroku. Pieniądze – dodali – zostaną podzielone między wszystkich biorących udział w sprawie prawników, w tym oczywiście sędziów.

   Wkrótce Matkowski poznał Moraczewskiego osobiście i za jego pośrednictwem nawiązał kontakt z Henrykiem Pietrzkowskim, przewodniczącym wydziału (m.in. do spraw kasacji) Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Wyjaśnił on precyzyjnie, jak należy napisać skargę, by została zaakceptowana i skierowana na główne posiedzenie SN.

   Z kolei Pietrzkowski nawiązał kontakt z Górowskim, który miał zadecydować o dalszych losach kasacji. I on właśnie – jednoosobowo na posiedzeniu niejawnym – pozytywnie ocenił skargę i skierował ją na rozprawę główną.

   We wrześniu 2009 Pietrzkowski poinformował Moraczewskiego, a ten Kucińskiego, że został już wyznaczony skład sędziowski. Skargę kasacyjną mają rozpatrywać: Lech Walentynowicz, Krzysztof Strzelczyk i Katarzyna Tyczka-Rote.

   1.10.2009 wybuchła afera hazardowa. Osoby zaangażowane na rzecz Matkowskiego – jak piszą Kania, Pereira i Wildstein – „ogarnęło przerażenie”.

   W trybie pilnym zwołano spotkanie mecenasa B., Kucińskiego i wrocławskiego biznesmena. Prawnicy zażądali od swego klienta 2 mln zł, grożąc, że jeśli niezwłocznie nie zapłaci za „załatwienie sprawy”, skarga zostanie odrzucona. Tym razem Matkowski pieniędzy nie dał. A 14.10.2009 Sąd Najwyższy wniesioną przez niego kasację oddalił.

   Wówczas Matkowski zawiadomił o korupcji w tzw. wymiarze sprawiedliwości prokuraturę. Sprawa trafiła do Krakowa, gdzie śledztwo prowadził Mariusz Krasoń.

   Po kilku miesiącach nadzorujący postępowanie tamtejszy zastępca prokuratora apelacyjnego Marek Wełna zadecydował o zatrzymaniu mecenasa B. i Kucińskiego. Czynności mieli przeprowadzić funkcjonariusze CBA.

   Niespodziewanie Seremet, dopiero co powołany na prokuratora generalnego, odwołał Wełnę. Ta decyzja praktycznie wstrzymała śledztwo w sprawie z doniesienia Matkowskiego.

   Ciekawostka warta odnotowania. Podczas jednej z bezpośrednich rozmów Moraczewski zasugerował Matkowskiemu wspólną wycieczkę na polowanie do Rosji, na koszt biznesmena. Przed wyjazdem na nią doszło do kontrolowanego wręczenia temu sędziemu łapówki w postaci ubrania myśliwskiego i akcesoriów łowieckich. Po powrocie z polowania Moraczewski zażądał od Matkowskiego 5 tys. zł na sfinansowanie preparatora trofeów, które przywiózł z Rosji. Również wręczenie tej łapówki zostało nagrane.

   Mimo powyższych faktów, przed kilkunastoma dniami śledztwo w sprawie korupcji w Sądzie Najwyższym uległo umorzeniu. Oficjalny powód tej bulwersującej opinię publiczną decyzji: brak podstawy prawnej do nagrywania przez Matkowskiego jego spotkań z prawnikami…

   Tymczasem – jak pisze dziś (11.10.2012) dziennikarz „Gazety Wrocławskiej” Marcin Rybak – „Matkowski, który jako tajny współpracownik CBA zbierał dowody na korupcję na szczytach wymiaru sprawiedliwości, jest poszukiwany przez policję. Ma odsiedzieć 30 dni aresztu za to, że nie zgłosił się do sądu, by ujawnić, jaki ma majątek”.

   Z tejże publikacji wynika, że Matkowski wciąż nie zapłacił Kwiatkowskiemu zasądzonych 17 mln zł.

   Rybak przypomina też, że przy okazji operacji „Alfa” wyszły na jaw dwie inne sprawy: wspomniana już afera hazardowa i podejrzenie korupcji w Prokuraturze Rejonowej Wrocław-Krzyki Zachód.