wtorek, 25 listopada 2014

Dokopali rządowi

Tekst archiwalny

   Ukochany przez dominującą obecnie część narodu premier Donald Tusk dał się poznać jako piłkarz, grający z politycznymi kumplami w czasie wolnym od pracy (?) w rządzie. Dał się także poznać jako kibic, komentujący niczym stadionowy chuligan kontrowersyjną decyzję sędziego o rzucie karnym przeciwko „naszym”. Dał się również poznać jako patron akcji budowy gminnych boisk, które często osobiście - takie ma hobby - uroczyście otwiera.

   Tuskowi zachciało się ponadto zademonstrować swoją stanowczość wobec niezależnych od rządu władz Polskiego Związku Piłki Nożnej - z jego bossem Michałem Listkiewiczem, mającym cwaniactwo wymalowane na buźce. Lekarstwem na uzdrowienie tej skorumpowanej organizacji miało być powołanie kuratora. Wystarczył jednak łatwy do przewidzenia szantaż światowych i europejskich centrali futbolowych, by pozujący na twardziela Tusk okazał się zwyczajnym mięczakiem. Zamiast spektakularnego sukcesu, zanotował upokarzającą klęskę.

   Po co mu to było? Nie lepiej zająć się np. porządkowaniem innego, też niemal powszechnie krytykowanego, państwa w państwie, jakim jest Zakład Ubezpieczeń Społecznych, nad którym, w przeciwieństwie do PZPN, premier ma realną władzę, ale dziwnie brakuje mu zdecydowania, by ukrócić panoszącą się tam biurokratyczną samowolę? O ileż miałby większe pole do popisu. I jak zyskałby dodatkowo na popularności w sondażach opinii publicznej!

10.2008