niedziela, 16 listopada 2014

Bełkot przymusowy

   Jedno niekorzystne dla mnie orzeczenie sędzi Urszuli Kubowskiej-Pieniążek było jak najbardziej zgodne z przepisami. 9.07.2009 zwróciła ona moją skargę do Sądu Najwyższego z wnioskiem o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego wyroku Sądu Okręgowego we Wrocławiu z 29.04.2009.

   Decyzja pośredniczki z SO między mną a SN miała jednoznaczną podstawę formalną. Artykuł 87(1) paragraf 1 Kodeksu postępowania cywilnego obligatoryjnie nakazuje sporządzenie takiej skargi przez adwokata lub radcę prawnego (powód nie może tego zrobić sam).

   Durne to, ale obowiązujące. Tzw. przymus adwokacko-radcowski zakłada, że wszyscy poza mecenasami w szwarckieckach z zielonym lub niebieskim podgardlem są niezdolni do samodzielnego napisania skargi do SN.

   Rozumując równie konsekwentnie, należałoby uchwalić… przymus polonistyczny dla adwokatów i radców prawnych (przy okazji dla sędziów i prokuratorów także). Większość z nich bowiem nie potrafi pisać poprawną polszczyzną, zastępując ją straszliwym bełkotem.

   Przypomnę, że Kubowska-Pieniążek, obecna przewodnicząca Wydziału Cywilnego Odwoławczego SO we Wrocławiu, podpadła mi za uprawianie bezkarnej (póki co) recydywy. Dwukrotnie ukatrupiła moje skargi z wnioskiem o wznowienie postępowania w sprawie roszczeń finansowych wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych: najpierw uznała za normalkę niezastosowanie przez sędzie litery ustaw dotyczącej meritum moich żądań, a następnie olała wyrok SN z identyczną do mojej interpretacją owych niezastosowanych przepisów.