środa, 22 października 2014

Bloger Falkenstein, czyli wizerunek sędziego III RP (17)

UZASOWY BIZNES

   W "Samych swoich" jest taka scenka, w której babcia Pawlakowa, po przeprowadzce na ziemie odzyskane, starym kresowym zwyczajem kładzie się spać do wyrka na piecu. Nie jest jednak w pełni zadowolona, co demonstruje odzywką: "Jeszcze tylko żeby tej elektryki nie było…".

   Podobnie z sędziami. Nie ukrywają oni na internetowych forach, że żyłoby się im jak u Pana Boga za piecem, gdyby nie konieczność pisania uzasów, jak w zawodowym slangu nazywają uzasadnienia do orzeczeń. To mus, jeśli tego zażąda (o, przepraszam: poprosi uniżenie) przynajmniej jedna ze stron. Owo czasochłonne zajęcie wydaje się być przez czarno-fioletowych szczególnie nielubiane.

   Sędzia Falkenstein (cholera, znów o nim!) w swoim blogu "Sub iudice" z właściwą sobie hucpą, zapewne w imieniu większości szwarckieckowych orłów, wyraża pogląd, że za uzasadnienia na piśmie zainteresowani powinni płacić dodatkowo. Facet najwyraźniej pomylił się z powołaniem. Z taką kiepełą powinien robić karierę w biznesie. Nie pasożytowałby wówczas na podatnikach i nie narzekał na niegodne (znacznie przewyższające średnią płacę krajową) wynagrodzenie z kasy państwa.

07.2011