sobota, 11 października 2014

Bloger Falkenstein, czyli wizerunek sędziego III RP (6)

SZKODNICZKI SĘDZIOWSKIE

   Jedyny polski sędzia bloger, piszący pod pseudonimem Falkenstein, od dłuższego czasu wyżywa się na ludziach pokrzywdzonych i (lub) zdezorientowanych przez jego kolesiów po fachu, definiując biedaków, często poniżanych przez togowców z fioletowymi żabocikami, jako - cytuję dosłownie - "szkodników sądowych".

   Rewanżując się pięknym za nadobne, prezentuję moją - znacznie krótszą, za to obiektywniejszą - klasyfikację wrocławskich funkcjonariuszek tzw. wymiaru sprawiedliwości, z którymi miałem osobistą (nie)przyjemność.

   1. Sędzie prawe i sprawiedliwe, reprezentujące w mojej sprawie wyraźną mniejszość. Myślę o Bożenie Rejment-Ponikowskiej i Jolancie Styczyńskiej-Szczotce. Pierwsza zakwestionowała debilne decyzje aparatczyków Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i przyznała mi należne jak psu buda świadczenie przedemerytalne. Druga natomiast zmusiła tenże ZUS do naliczenia mi należnych odsetek za zwłokę w wypłacie samowolnie blokowanych pieniędzy.

   2. Sędzie prawe, ale niesprawiedliwe. Trafiła mi się jedna taka: Anna Cieślińska. Trzymała się ściśle litery przepisów, bo to zwalnia od intelektualnego wysiłku i nie pozwala pokrzywdzonemu na oprotestowanie zgodnego z nimi wyroku. Zarazem uskuteczniła pokazową demolkę rozsądku - uznając, że winnym wprowadzenia poszkodowanego w błąd przez urzędniczkę publiczną jest tylko i wyłącznie on sam, zatem nikt poza ofiarą cudzej pomyłki nie może ponosić jej negatywnych konsekwencji.

   3. Sędzie nieprawe i niesprawiedliwe, których ci w mojej sprawie prawdziwy urodzaj. Wyliczając kolejno: Anna Sobczak, Elżbieta Sobolewska-Hajbert, Anna Kuczyńska, Izabela Bamburowicz, Urszula Kubowska-Pieniążek, Beata Stachowiak, Ewa Gorczyca, Ewa Barnaszewska. W poczuciu swojej bezkarności, pozwalają sobie na przestępcze nadużywanie władzy, postępując niezawiśle nawet od litery konstytucji i innych ustaw, którym skądinąd obowiązkowo podlegają. I dziwią się wielce, że pokrzywdzony protestuje przeciwko uszczęśliwieniu go zadośćuczynieniem (cóż z tego, że nierekompensującym mu choćby kosztów procesu)...

   Kończ waść, wstydu waćpaniom (z wyjątkiem Rejment-Ponikowskiej i Styczyńskiej-Szczotki) oszczędź!

   PS. W podsumowaniu swego serialu o "szkodnikach sądowych", Falkenstein, zmagając się z polszczyzną, napisał m.in., że "ilość komentarzy [internautów], które nie nadawały się do publikacji i zostały odrzucone była większa niż nigdy dotąd". Pogratulować temu sędziemu braku poczucia obciachu!

11.2010