SZKODNICZKI
SĘDZIOWSKIE
Jedyny
polski sędzia bloger, piszący pod pseudonimem Falkenstein, od dłuższego czasu
wyżywa się na ludziach pokrzywdzonych i (lub) zdezorientowanych przez jego
kolesiów po fachu, definiując biedaków, często poniżanych przez togowców z
fioletowymi żabocikami, jako - cytuję dosłownie - "szkodników
sądowych".
Rewanżując
się pięknym za nadobne, prezentuję moją - znacznie krótszą, za to
obiektywniejszą - klasyfikację wrocławskich funkcjonariuszek tzw. wymiaru
sprawiedliwości, z którymi miałem osobistą (nie)przyjemność.
1.
Sędzie prawe i sprawiedliwe, reprezentujące w mojej sprawie wyraźną mniejszość.
Myślę o Bożenie Rejment-Ponikowskiej i Jolancie Styczyńskiej-Szczotce. Pierwsza
zakwestionowała debilne decyzje aparatczyków Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i
przyznała mi należne jak psu buda świadczenie przedemerytalne. Druga natomiast
zmusiła tenże ZUS do naliczenia mi należnych odsetek za zwłokę w wypłacie
samowolnie blokowanych pieniędzy.
2.
Sędzie prawe, ale niesprawiedliwe. Trafiła mi się jedna taka: Anna Cieślińska.
Trzymała się ściśle litery przepisów, bo to zwalnia od intelektualnego wysiłku
i nie pozwala pokrzywdzonemu na oprotestowanie zgodnego z nimi wyroku. Zarazem
uskuteczniła pokazową demolkę rozsądku - uznając, że winnym wprowadzenia
poszkodowanego w błąd przez urzędniczkę publiczną jest tylko i wyłącznie on
sam, zatem nikt poza ofiarą cudzej pomyłki nie może ponosić jej negatywnych
konsekwencji.
3.
Sędzie nieprawe i niesprawiedliwe, których ci w mojej sprawie prawdziwy
urodzaj. Wyliczając kolejno: Anna Sobczak, Elżbieta Sobolewska-Hajbert, Anna
Kuczyńska, Izabela Bamburowicz, Urszula Kubowska-Pieniążek, Beata Stachowiak,
Ewa Gorczyca, Ewa Barnaszewska. W poczuciu swojej bezkarności, pozwalają sobie
na przestępcze nadużywanie władzy, postępując niezawiśle nawet od litery
konstytucji i innych ustaw, którym skądinąd obowiązkowo podlegają. I dziwią się
wielce, że pokrzywdzony protestuje przeciwko uszczęśliwieniu go
zadośćuczynieniem (cóż z tego, że nierekompensującym mu choćby kosztów
procesu)...
Kończ
waść, wstydu waćpaniom (z wyjątkiem Rejment-Ponikowskiej i Styczyńskiej-Szczotki)
oszczędź!
PS.
W podsumowaniu swego serialu o "szkodnikach sądowych", Falkenstein,
zmagając się z polszczyzną, napisał m.in., że "ilość komentarzy
[internautów], które nie nadawały się do publikacji i zostały odrzucone była
większa niż nigdy dotąd". Pogratulować temu sędziemu braku poczucia
obciachu!
11.2010