Sędzia szachowy ma więc łatwiejsze zadanie od sędziego sądowego. Niemniej mam prawo wymagać od reprezentantów wymiaru sprawiedliwości, by legislacyjne buble interpretowali oni w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem. Nie tylko literalnie - poprzestając na bezrefleksyjnym przeczytaniu przepisu, czasem bez zrozumienia. Także funkcjonalnie - starając się przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, po co dany przepis został uchwalony, jaka jest jego rola i cel, czemu i komu ma on służyć.
Może kandydaci na prawników powinni odbywać również obowiązkowe lekcje szachów? Niejednemu poprawiłyby umiejętność sensownego myślenia.