Przyznam uczciwie, że na miejscu sędziów, skandalicznie wyrokujących w mojej sprawie przeciwko Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych o odszkodowanie, sam próbowałbym postępować podobnie. Bo tak najbezpieczniej! Dopóki będą rżnąć głupa, dopóty żadne kary im nie grożą. Bo w naszym „państwie prawnym” branie delikwenta na przemilczanie i przeczekanie gwarantuje nosicielom immunitetów nienaruszalność nawet za orzekanie niezawiśle od ustaw.
Gdyby sędziowie ci zaczęli mnie represjonować za pisanie prawdy, mogliby się narazić na oskarżenie nie tylko o przestępstwo zastraszania. Wtedy inne władze musiałyby przestać bezmyślnie powtarzać dogmat - fałszywy - o nieograniczonej niezawisłości aparatczyków tzw. wymiaru sprawiedliwości i znaleźć wreszcie czas na rzetelne rozpatrzenie moich zarzutów.
Nie wątpię, że skutkowałoby to stwierdzeniem przekroczenia przez sędziów ich konstytucyjnych uprawnień. Dla osób pełniących funkcje publiczne nie ma poważniejszego służbowego czynu zabronionego.