wtorek, 23 września 2014

Barnaszewska i Cieślińska wygłupiły się szczególnie

   Kto z sędziów w mojej sprawie przeciwko Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych wygłupił się najbardziej? Bynajmniej nie recydywistka Urszula Kubowska-Pieniążek, obecna przewodnicząca Wydziału Cywilnego Odwoławczego Sądu Okręgowego we Wrocławiu, dla której nie mają żadnego znaczenia ani art. 178 ust. 1 (w pełnym brzmieniu!) Konstytucji RP, ani interpretacja spornych przepisów przez Sąd Najwyższy.
 
   Spośród orzekających bardziej od niej wygłupiła się jej służbowa koleżanka Anna Cieślińska. Wprawdzie akurat ona wyrokowała zgodnie z literą prawa, ale zarazem skrajnie niesprawiedliwie i bezmyślnie. Uznała bowiem, że to ja jestem winien wprowadzenia mnie w błąd przez urzędniczkę Powiatowego Urzędu Pracy - Ewę Kołaczek. W efekcie rozkręciła spiralę biurokratycznego absurdu, której przez ponad 9 miesięcy byłem bezsilną i zestresowaną ofiarą.
 
   Natomiast spośród nadzorujących wygłupiła się zwłaszcza obecna prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu - Ewa Barnaszewska. Bo czyż nie jest czymś na wskroś niemądrym utrzymywanie, że ponieważ sędziowie - każdy z osobna - są niezawiśli, to ona, ich szefowa, nie może ingerować nawet w orzeczenia będące oczywistym dowodem popełnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień, polegającego na zignorowaniu na wszystkich etapach postępowania, z odwoławczym i skargowym włącznie, przepisów ustawowych dotyczących meritum sporu…