Np. wtedy, kiedy decydenci z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych
sabotowali politykę prozatrudnieniową rządu. Byłem przez nich szykanowany
na podstawie przepisu promocyjnego, który miał mnie premiować za zawieszenie
pobierania zasiłku dla bezrobotnych i za podjęcie pracy. Sędziowie z kolei pozwalali
sobie na orzekanie niezawiśle od ustaw. Nie przyznali mi za ZUS-owskie bezprawie odszkodowania, wyliczalnego
co do grosza, bo nie udowodniłem im prób podjęcia pracy w czasie, w
którym na dorobienie choćby złotówki nie pozwalały obowiązujące przepisy.
Ostatnio spotkałem się z paroma wprawdzie
mniej istotnymi, ale równie bezmyślnymi debilizmami. Tym razem handlowo-usługowymi.
We wrocławskim hipermarkecie Carrefour rozpoczęto
6.09.2014 promocyjną sprzedaż noży kuchennych Lion Sabatier. Aby kupić któryś z
jego egzemplarzy, za 23-33 proc. ceny detalicznej - trzeba zrobić zakupy za 50
złotych. Aby jednak taki nóż dostać, nie wystarczy jedna wizyta przy kasie.
Trzeba wrócić na koniec kolejki i dojść do kasjerki raz jeszcze!
We wrocławskim multiserwisie produktów Samsunga
w „Magnolii” zgłosiłem 30.08.2014 usterkę baterii (jej wybrzuszenie się zaczęło
powodować przerywanie połączeń telefonicznych i internetowych) w smartfonie żony. Nawet taki techniczny idiota
jak ja potrafiłby wymienić wadliwą część w niespełna minutę. Fachowcy ze
wspomnianej placówki dali sobie na to dwa tygodnie. Tyle, ile powinny trwać
najpoważniejsze bezpłatne naprawy urządzeń na gwarancji!
Rozeźlony, postraszyłem pracowników Samsunga
odpowiedzialnością karną, gdy zauważyłem, że wydali mi „dowód oddania sprzętu”
z datą 1.09.2014. Ewidentne fałszerstwo - jak się zorientowałem, nagminnie
przez nich praktykowane - tłumaczyli oni nieudolnie, że do czynnego we wszystkie dni
tygodnia multiserwisu przyszedłem w sobotę, a oni liczą czas naprawy od
poniedziałku!
Carrefour to biznes francuski, Samsung -
południowokoreański. Natomiast jakość kontaktów z klientami jest tam typowo
polska…