Nie pojmuję, dlaczego mam dać zarabiać środowiskowej mafii, nie mając przy tym
żadnej gwarancji, że ja - pokrzywdzony przez funkcjonariuszy publicznych - nie
wyrzucam swoich pieniędzy w błoto? Śmierdzi to z daleka blokowaniem - przez
aparatczyków tzw. wymiaru sprawiedliwości do spółki z wydrwigroszami z palestry
– dostępu do sądu i uczciwego orzecznictwa pod pretekstem, że obywatele to
idioci i bez pomocy geniuszy w togach sami sobie nie poradzą nawet w dobie
internetu.
W gąszczu kazuistycznych sztuczek gubi się gdzieś służebna rola przybytków
Temidy w społeczeństwie demokratycznym. Sądy w III RP są de facto państwem w
państwie, w którym wartości logiczno-poznawcze (prawda, fałsz) i etyczne
(dobro, zło) zbyt często podlegają (a niech i ja uczenie zabełkoczę na dowód,
żem sroce spod ogona nie wypadł) imponderabilnej relatywizacji na niekorzyść
ofiar bezprawia.