wtorek, 16 września 2014

Kolekcjoner sądowych absurdów

   Dyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Koszalinie - pułkownik Krzysztof Olkowicz ma takie hobby: kolekcjonuje w czarnym segregatorze najbardziej kuriozalne orzeczenia sądowe, na mocy których skazani trafiają do podległych mu zakładów karnych.

   Jak zauważyłem w reportażyku filmowym w „Faktach” w TVN z 14.09.2014, np. Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze pozbawił wolności na 14 dni człowieka, który 9.05.2013 w pubie w miejscowym Teatrze im. Norwida „dokonał kradzieży z talerza kotleta Królewskiego o wartości 20 złotych” (cytat z wyroku z 1.10.2013).

   Inny sąd (nie pokazano, który) uwięził na 20 dni złodziejaszka - recydywistę po tym, jak w jednym z marketów „dokonał kradzieży bułek o łącznej wartości 1 zł 59 gr”.

   Kolejny anonimowy sąd nakazał zamknięcie (nie poinformowano, na jak długo) „działającego wspólnie i w porozumieniu” mężczyzny, który „dokonał kradzieży kur o wartości 50 zł”.

   Jeszcze inny anonimowy sąd zapuszkował (też nie znalazłem konkretu, na ile dni) obywatela, który „w sposób zuchwały oddał mocz pod kioskiem”.

   Od czasu do czasu kiblują gapowicze, których kilkakrotnie przyłapano na jeździe pociągiem czy autobusem bez biletu.

   Przypomnę, że sam płk Olkowicz też stał się ofiarą prawnego nonsensu. Co prawda nie został ukarany, ale sędzia Renata Rzepecka-Gawrysiak z Sądu Okręgowego w Koszalinie uznała go winnym wykroczenia, polegającego na 40-złotowej pomocy Arkadiuszowi K., który dostał zaocznie 5 dni aresztu za niezapłacenie 100-złotowej grzywny, wymierzonej mu za kradzież wafelka w czekoladzie Princessa za 99 groszy. Dla funkcjonariuszki tzw. wymiaru sprawiedliwości nie miało znaczenia, że oskarżony, chory na schizofrenię paranoidalną, w ogóle nie powinien trafić za kraty. Liczyło się tylko to, że „wykupujący” go oficer więziennictwa był dla pomyłkowo osadzonego osobą mu zupełnie obcą.