sobota, 13 września 2014

Ich (samo)wola, moje prawo

   Przepraszam Czytelników, że się powtarzam, ale mam na usprawiedliwienie, iż pisząc w kółko o tym samym nie piszę tak samo (myślę o formie, nie treści). Moje wariacje (nie tyle w potocznym, co muzycznym znaczeniu tego słowa) zamierzam kontynuować do czasu ukarania winnych oczywistej orzeczniczej samowolki w sprawie roszczeń finansowych za nielegalne - co było bezsporne nawet dla sędziów - decyzje urzędników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

   Dziewięcioro sędziów, z recydywistką Urszulą Kubowską-Pieniążek oraz z Grażyną Josiak, Elżbietą Sobolewską-Hajbert i Anną Sobczak-Kolek na czele, pozwoliło sobie na popełnienie przestępstwa przekroczenia uprawnień, zagrożonego więzieniem do lat 3. Na żadnym etapie postępowania, z odwoławczym i skargowym włącznie, nie uwzględnili oni przepisów dotyczących istoty sporu o kasę, ignorując nawet wyrok Sądu Najwyższego z tożsamą z moją interpretacją tychże norm.

   Zdumiewa najbardziej, że na orzeczniczą samowolkę przyzwalają „wszyscy święci” wrocławskiego tzw. wymiaru sprawiedliwości, w tym Ewa Barnaszewska (prezes Sądu Okręgowego, była członek Prezydium Krajowej Rady Sądownictwa), Andrzej Niedużak (prezes Sądu Apelacyjnego, obecny członek Krajowej Rady Sądownictwa) i Marcin Cieślikowski (rzecznik dyscyplinarny dolnośląsko-opolskich sędziów).

   Skoro ten osobowy „trójkąt bermudzki”, umożliwiający znikanie błędnych wyroków i postanowień pod archiwalnym kurzem, chce robić z siebie niepełnosprawnych intelektualnie (niezdolnych do logicznej analizy i oceny faktów) szefów zorganizowanej grupy przestępczej (bo jakże inaczej nazwać grono funkcjonariuszy publicznych, uzurpujących sobie niezawisłość od ustaw?) - ich wola. Moim prawem jest to bezprawie obnażać.