Wyobraź sobie, że nazywasz się Adam Kłykow i zostałeś pokrzywdzony (fakt
bezsporny) przez funkcjonariuszy publicznych z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Procesujesz się z tym biurokratycznym „państwem w państwie” i otrzymujesz
rekompensatę pieniężną w wysokości niższej nawet od poniesionych przez ciebie
kosztów sporu. Nic to, że funkcjonariusze tzw. wymiaru sprawiedliwości
zademonstrowali przy okazji hucpiarską niezawisłość od ustaw i równie bezczelne
lekceważenie potwierdzającego twoje racje orzeczenia Sądu
Najwyższego. Reagują na skargi poszkodowanego powtarzeniem, że niezgodne z
prawem wyroki niższych instancji z Wrocławia są zgodne z prawem, bo… stały się
prawomocne (w wyniku - dodajmy - solidarnych przekrętów zdeprawowanych cór i
synów Temidy).
Wyobraź sobie, że nazywasz się Anna Sobczak, Elżbieta Sobolewska-Hajbert, Urszula Kubowska-Pieniążek, albo Grażyna Josiak - i zostajesz sędzią orzekającym w imieniu RP. Dostajesz strój służbowy (czarną togę z fioletowym podgardlem, plus łańcuch z orłem w koronie) i immunitet (gwarantujący dożywotnią bezkarność), po czym uprawiasz samowolkę poza jakąkolwiek kontrolą społeczną i odpowiedzialnością przed kimkolwiek (nawet przed formalnie nominującym na tę funkcję prezydentem). Od tego momentu ustawy z konstytucją na czele mają dla ciebie, uzurpatorskiego władcy cudzych losów, li tylko wartość papieru toaletowego. Bo „prawo to ja” i nie ma na mnie mocnych!
Oto rzeczywistość „demokratycznego państwa prawnego”.
Wyobraź sobie, że nazywasz się Anna Sobczak, Elżbieta Sobolewska-Hajbert, Urszula Kubowska-Pieniążek, albo Grażyna Josiak - i zostajesz sędzią orzekającym w imieniu RP. Dostajesz strój służbowy (czarną togę z fioletowym podgardlem, plus łańcuch z orłem w koronie) i immunitet (gwarantujący dożywotnią bezkarność), po czym uprawiasz samowolkę poza jakąkolwiek kontrolą społeczną i odpowiedzialnością przed kimkolwiek (nawet przed formalnie nominującym na tę funkcję prezydentem). Od tego momentu ustawy z konstytucją na czele mają dla ciebie, uzurpatorskiego władcy cudzych losów, li tylko wartość papieru toaletowego. Bo „prawo to ja” i nie ma na mnie mocnych!
Oto rzeczywistość „demokratycznego państwa prawnego”.