czwartek, 14 sierpnia 2014

Woda z mózgu i pomidor

   Podczas dotychczasowych bliskich spotkań z wrocławskimi sędziami, w sprawie moich roszczeń finansowych za bezprawne decyzje Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, miałem uzasadnione wrażenie, że robią mi oni wodę z mózgu i bawią się ze mną w pomidora.

   Z pozoru urzędowe smutasy, w rzeczywistości są urodzonymi jajcarzami, uwielbiającymi mącić w głowie, mataczącymi ile wlezie. Gdy zarzucasz im przestępcze nadużywanie władzy i pytasz ich, dlaczego kpią sobie nawet z ustaw - zamiast odpowiedzieć a propos meritum, powtarzają w kółko, że są w swoim orzecznictwie niezawiśli, w domyśle: od rozumu też. Gdy na takie dictum nie możesz się powstrzymać od śmiechu, grożą wzięciem pieniężnego fantu za naruszanie powagi wymiaru – ha, ha, ha! cha, cha, cha! – sprawiedliwości. Możesz się wszakże wykupić ze swojego ataku głupawki, uznając nieomylność i boskość tych cór i synów Temidy za dogmat niewymagający udowadniania.

   No to sobie pożartujmy… Dlaczego Ewa Barnaszewska, prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu, toleruje przekraczanie uprawnień przez służbowo jej podporządkowanych sędziów, orzekających z pominięciem litery ustaw? Pomidor! Dlaczego sama postępuje nieetycznie, przyjmując zaproszenie na jubileusz ZUS - instytucji bodaj najczęściej pozywanej? Pomidor! Co ja sądzę o takiej postawie tej prominentnej funkcjonariuszki publicznej, do niedawna będącej również członkiem Prezydium Krajowej Rady Sądownictwa - organu konstytucyjnego? Pomidor! Zabawne, prawda? Pomidor!