Zadziałałem niezwłocznie. Zacząłem od nawiedzenia
wrocławskiego biura parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Poszukiwanego
posła Jarosława Charłampowicza nie zastałem. Akurat urlopuje. Przekazałem więc
jego sekretarce pytanie do szefa, czy pamięta on personalia składu orzekającego 11.10.2012 w
tutejszym Sądzie Okręgowym w sprawie o publiczne pomawianie konkurenta
politycznego, radnego sejmiku dolnośląskiego Patryka Wilda. Jestem ciekaw, kto ukarał za to Charłampowicza nawiązką
w wysokości 9 tys. zł na rzecz... „Pomocnej dłoni”. Sekretarka zanotowała też mój numer telefonu i
obiecała, że otrzymam odpowiedź.
Następnie polazłem – po drodze mi było – do gmachu
Sądu Okręgowego. Donosu, że siedziba „Pomocnej dłoni” znajduje się w pokoju, w
którym urzęduje pełnomocnik do spraw ochrony informacji niejawnych, nie
udało się mi potwierdzić. Dowiedziałem się natomiast, że wnioski adresowane do
fundacji trafiają nie do jakiegoś szeregowego pracownika administracyjnego,
lecz bezpośrednio do samej wiceprezes sądu Małgorzaty Brulińskiej. Dlaczego właśnie do
niej, skoro nie ma jej w aktualnym zarządzie „Pomocnej dłoni” - pozostaje kolejną zagadką do wyjaśnienia.